Matka Boża Dobrego Zdrowia
Vailankanni XVI w.
Indie to kraj zamieszkiwany przez ponad miliard ludzi, ale zaledwie dwadzieścia milionów to katolicy. Na wielkim morzu hinduizmu katolicyzm jest jak maleńka wysepka, otoczona zewsząd przez fale kultu Kriszny, Wisznu i Sziwy. Jednak i tam Maryja znalazła sobie miejsce, by postawić swoje stopy na ziemi. Wybrała portowe miasto, bowiem do spełnienia swych zamiarów potrzebowała pewnego portugalskiego żaglowca. Przedtem jednak wskazała na miejsce przy ulicznej sadzawce, które dziś jest miejscem uzdrowień na skalę francuskiego Lourdes.
Na wschodnim wybrzeżu Indii, w miejscowości Vailankanni, wznosi się dumnie bazylika Matki Bożej Dobrego Zdrowia. Zbudowano ją na miejscu objawień Maryjnych, które cechuje wyjątkowy fenomen w całej historii chrześcijaństwa: tamtejsze objawienia to trzy zupełnie różne ukazania się Maryi. Matka Najświętsza pojawia się w tym samym miejscu, ale zupełnie innym wizjonerom i to w długich odstępach czasu. Już sam ten fakt każe się nam z uwagą pochylić się nad tym hinduskim miejscem, gdzie tak blisko do Boga i Jego Matki. A gdy jeszcze dodamy, że dwaj pierwsi wizjonerzy byli najprawdopodobniej wyznawcami religii hindu, mamy już do czynienia z objawieniem rzeczywiście niezwykłym.
Niecodzienna prośba
Pierwsze objawienie miało miejsce w XVI w., w pewien słoneczny poranek. Mały pastuszek szedł jak co dzień z miejscowości Vailankanni do Nagapattinam, hinduskiego portu położonego kilkadziesiąt kilometrów od wejścia do cieśniny Palk, która przed milionami lat wdarła się między Indie i Sri Lankę. Chłopiec niósł mleko dla swego pana. Poranek był rześki, ale chłopiec, mimo orzeźwiającego powietrza, poczuł nagle dziwne zmęczenie. Stało się to w chwili, gdy przechodził koło niewielkiego stawu przy jednej z ulic Vailankanni. Pastuszek nie był w stanie iść dalej, postawił więc garnek z mlekiem pod rosnącym przy sadzawce figowcem, i usiadł, by chwilę odpocząć. Zupełnie nieoczekiwanie zapadł w sen.
Ci, którzy są co nieco obeznani z objawieniami Matki Bożej, dostrzegą tu pewne podobieństwo do ukazania się Matki Najświętszej w La Salette. Objawienie we francuskich Alpach zostało poprzedzone niezwykłą drzemką pastuszków Melanii i Maksymina. W Vailankanni również mamy pastuszka i nieoczekiwany sen. Mamy też pełne przerażenia obudzenie… W La Salette dzieci boją się, że nie odnajdą swego stada, w Vailankanni chłopiec boi się, że jego pan ukaże go za niczym nieusprawiedliwione spóźnienie.
Nie znamy imienia chłopca z Vailankanni, nie wiemy nawet, ile miał lat. Nie wiemy też, czy był był hinduistą, mahometaninem czy może – co wydaje się mało prawdopodobne – katolikiem. Wiemy jednak to, co ważne dla nas w kontekście nadprzyrodzonego objawienia. Otóż kiedy pastuszek otworzył oczy, przerażony zerwał się na równe nogi. Powody były dwa, z których pierwszy już znamy – to strach przed gniewem swego pana. Powód drugi? To, co oszołomiony zobaczył przed sobą. Przed chłopcem stała Niewiasta, niezwykle piękna i pełna macierzyńskiej tkliwości. Na rękach trzymała śliczne Dzieciątko, które według chłopca miało Boski wygląd. Byli to Jezus i Maryja. Nad ich głowami unosiły się świetliste aureole. Chłopiec wpatrywał się z szeroko otwartymi oczyma, nie mogąc ochłonąć ze zdumienia. Serce przepełniały mu radość i szczęście. Po chwili usłyszał słowa Matki Najświętszej: prosiła o odrobinę mleka dla swego Dziecka. Chłopiec, przepełniony świętym lękiem, podniósł garnek i wyciągnął go w stronę Matki Bożej i małego Zbawiciela. Dziecię Jezus i Maryja uśmiechnęli się niebiańskim uśmiechem i wizja zniknęła.
Pastuszek zrobił dobry uczynek wobec samego Jezusa! Pamiętamy słowa Zbawiciela: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Tu Syn Boży nie skrywa się w ubogich, głodnych i spragnionych, którzy żyją wśród nas. Tu chłopiec może usłużyć samemu Jezusowi! Najprawdopodobniej nie wie jednak, kim jest owo Dziecię, dla którego Matka prosi o odrobinę mleka. Przecież gdyby wiedział, nie opowiadałby, że Dziecko miało „Boski wygląd”; mówiłby, że ukazał mu się Chrystus! Więc może pasują do niego słowa z Mateuszowej Ewangelii, które zdaniem Simone Veil są obietnicą zbawienia ludzi nie znających Chrystusa. Gdyby bohaterowie przypowieści o Sądzie Ostatecznym znali Pana Jezusa, nie pytaliby: „Kiedy widzieliśmy Cię spragnionym i daliśmy Ci pić?”. Znaliby przecież naukę Chrystusową, wiedzieliby, że służąc ludziom ubogim, usługują Stwórcy nieba i ziemi.
Chłopiec, który podał rękę „spragnionemu Bogu”, przybył do swego chlebodawcy spóźniony. Na nic zdały się powtarzane kilkakrotnie wyjaśnienia – pan nie uwierzył pastuszkowi w jego opowiadanie o objawieniu się Matki Bożej i Dzieciątka. Może jeszcze skarcił go, że miał zamiar dać komuś obcemu mleko, które należało do niego. Jeśli tak było, to tym bardziej czytelny staje się znak udzielony wówczas przez niebo – ów pan ku swemu ogromnemu zdumieniu ujrzał, że mleko w odstawionym na bok garnku zaczyna przybierać, a po chwili wylewa się poza brzegi naczynia! Nie, gospodarz nie poniósł straty wskutek dobrego uczynku swego małego pasterza.
Tego faktu nie można było zakwestionować. Cud był zbyt oczywisty. Za opowiadaniem pastuszka musiały kryć się jakieś niezwykłe wydarzenia. Pan polecił chłopcu wskazać miejsce domniemanego spotkania z Maryją i Dzieciątkiem. Przybywszy na miejsce objawienia, uwierzył i on, i inni świadkowie cudu pomnożenia mleka.
Od tej pory miejsce to zaczęto nazywać „Zbiornikiem Matki Bożej”.
Jaki cel miało opisane wyżej objawienie? Było przygotowaniem do tego, co miało nastąpić kilkadziesiąt lat później.
Dobro z ziemi i dobro z nieba
Mijały lata, kończył się XVI w. W miejscowości Vailankanni mieszkała pewna uboga wdowa, a z nią syn chromy od urodzenia. Znów nic nie wiemy o tych ludziach, poza tym, że chłopiec siadywał każdego dnia pod znanym nam już figowcem rosnącym przy „Zbiorniku Matki Bożej”. Chore dziecko sprzedawało tam przechodniom maślankę. Pewnego ranka chłopiec z wielkim zdumieniem ujrzał przed sobą niezwykłą jasność, a z niej wyłoniła się przepiękna Niewiasta z Dzieciątkiem w ramionach. Była to Najświętsza Maryja Panna, która zwracała się do niego jak wielu innych przechodzących tą drogą: prosiła o filiżankę maślanki. Dziecko skwapliwie spełniło życzenie niezwykłej Klientki. Po chwili usłyszało z Jej ust dziwne polecenie: chłopiec miał udać się do pewnego katolika mieszkającego w Nagapattinam i przekazać mu, że Ona, Matka Najświętsza, życzy sobie kaplicy w miejscu, w którym właśnie się ukazuje. Ale dla dziecka zadanie to było niemożliwe do wypełnienia: przecież było ono kaleką, obie nogi miało pokręcone! Dlaczego Niebieska Pani żąda rzeczy niemożliwych!? Nie była to jednak chybiona prośba. Bo oto, gdy Maryja mówiła te słowa, chłopiec spojrzał na swe chrome nogi i z najwyższym zdumieniem ujrzał, że są zdrowe! W tym samym momencie wizja zniknęła.
Rozradowany ozdrowieniec pobiegł pod wskazany adres, by podzielić się wielką nowiną. Ów katolik, do którego drzwi zapukał, był już przygotowany na spotkanie – jemu także ukazała się Matka Najświętsza. Wsparty pomocą innych mieszkańców miasta zbudował przy „Zbiorniku Matki Bożej” kaplicę, Maryję zaś zaczęto tam czcić tytułem „Matki Bożej Dobrego Zdrowia”.
Jaki cel miało opisane wyżej drugie objawienie i cudowne uzdrowienie chłopca? Znowu służyło czemuś, co miało nastąpić wiele lat później. Tak, niebo jest cierpliwe w realizacji swoich odwiecznych zamiarów…
Zabłąkany żaglowiec
Nastał wiek XVII, świadek trzeciego objawienia w Vailankanni. Portugalski statek handlowy, który płynął z Makao do Chin, został schwytany w Zatoce Bengalskiej przez ogromny sztorm. Mały żaglowiec nie mógł wyjść zwycięsko z walki z tak rozszalałym żywiołem i zaczynał tonąć. Bezradni marynarze, którzy uczynili już wszystko, by uratować okręt, zaczęli wzywać na ratunek Maryję Gwiazdę Morza. Złożyli też ślubowanie, że jeśli ocaleją, tam, gdzie przybiją do brzegu, wzniosą na Jej cześć kościół. W tym momencie wiatr zaczął cichnąć. 8 września, w dniu święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, statek bezpiecznie przybił do brzegu w pobliżu Vailankanni.
Nie jest to typowe ukazanie się Matki Najświętszej. Mamy tu jednak do czynienia z objawieniem się mocy Maryi zdolnej – na mocy Bożego postanowienia – uciszać burze i uspokajać fale. Czyż to nie Ona wysłuchała dwieście lat wcześniej modlitw Kolumba i podmuchem wiatru ruszyła ku zachodowi „Santa Marię” uwięzioną od wielu dni w ciszy morskiej? Tak, nasi portugalscy podróżnicy mogli mówić o objawieniu… Tym bardziej, że splot okoliczności był tak zdumiewający, że widać było w tym wszystkim prowadzącą ich rękę Najświętszej Panienki.
Oto bowiem żeglarze opuszczają statek, wychodzą na brzeg i widzą małą, pokrytą strzechą kaplicę wzniesioną na cześć Matki Najświętszej! Zrozumieli, że Maryja przyprowadziła ich na wskazane przez Nią miejsce: mieli zamienić lichą kaplicę w piękny kamienny kościół.
Taki był cel potrójnego objawienia w Vailankanni. W wybranym przez Matkę Bożą miejscu miało stanąć sanktuarium, w którym ludzie mogliby doznawać łaski uzdrowień i daru niebieskiej pociechy w chorobach.
Podczas następnej wizyty Portugalczycy ozdobili ołtarz porcelanowymi płytami przedstawiającymi sceny biblijne. Dziś otaczają one tron cudownej figury Matki Bożej Dobrego Zdrowia, umieszczonej nad głównym ołtarzem.
W 1962 r. Ojciec Święty Jan XXIII podniósł sanktuarium do rangi bazyliki. Uczynił to – mówią źródła – z trzech powodów. Po pierwsze, ze względu na objawienia Matki Bożej. Po drugie, z powodu cudów, jakie do konują się w Vailankanni. I na koniec, w uznaniu niezwykłego piękna wzniesionej tam świątyni.
Dziś jest ono znane milionom ludzi jako miejsce, w którym Matka chrześcijańskiego Boga rozdaje swym dzieciom łaskę zdrowia.
Tsunami
W dniu 26 grudnia 2004 r. Sanktuarium w Vailankanni znów okazało swą moc. Gdy trzęsienie na Oceanie Indyjskim podniosło falę tsunami, ta uderzyła w wybrzeża państw Azji Południowo-Wschodniej i Afryki, zabijając ponad 300 tys. ludzi, dotarła także do Indii i rzuciła się na bazylikę w Vailankanni. I stał się cud. Maryjna świątynia była jedynym miejscem, w którym dwunastometrowa ściana wody cofnęła się po przebyciu stu metrów w głąb lądu. Woda zatrzymała się na progu kościoła, w którym znajdowały się dwa tysiące ludzi, choć pobliskie budynki, tej samej wysokości, zostały zmiecione przez żywioł.
Oficjalny komunikat miejscowego biskupa głosił: „W tej tragedii pojawiła się pocieszająca nuta. Zdarzyło się, że wzburzone morze dotarło do głównego wejścia do bazyliki, gdzie umieszczona jest figura Matki Bożej z Vailankanni, a potem cofnęło się, dotknąwszy zaledwie pierwszych schodów prowadzących do głównego wejścia”. Naoczni świadkowie potwierdzili wersję diecezji: fala zatrzymała się przed wejściem do świątyni, podczas gdy masa wody zdewastowała m.in. zajezdnię autobusów znajdującą się 400 metrów za sanktuarium i położoną na tej samej wysokości nad poziomem morza.
„Któż może zaprzeczyć, że to był cud? Błogosławieństwo Matki Bożej z Vailankanni ocaliło życie tysięcy ludzi. Osoby, które przebywały wewnątrz Bazyliki, absolutnie nic nie ucierpiały od zabójczych fal” – czytamy w komunikacie diecezji.
Ten cud to znak, że Matka Boża Dobrego Zdrowia wciąż jest obecna pośród swego ludu…
źródło: Wincenty Łaszewski ŚWIAT MARYJNYCH OBJAWIEŃ 100 spotkań z nadprzyrodzonością Duchowy przewodnik po objawieniach Matki Bożej