O Sanktuarium
W lutym 1997 roku ks. proboszcz Roman Harmaciński wystosował do Kurii Biskupiej prośbę o rozpoczęcie kultu św.Weroniki Giuliani, Klaryski kapucynki w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Gorzowie Wlkp. Inicjatywa duszpasterska mająca na uwadze ożywienie życia religijnego uzyskała aprobatę ks. biskupa Adama Dyczkowskiego, który stwierdził;
-
-
„że chociaż nie znaną jest bliżej w Kościele Polskim, a tym bardziej Zielonogórsko-Gorzowskim, to jednak wprowadzenie i rozwinięcie Jej kultu w obecnym trudnym czasie, może ożywić życie religijne parafii i będzie zaczynem nabożeństwa ekspiacyjnego za wszelkie zło w parafii, mieście i świecie”.
-
Uroczystego rozpoczęcia kultu Świętej w parafii gorzowskiej dokonał biskup Adam Dyczkowski w dniu 9 maja 1997 roku. Wówczas to odbyła się w świątyni uroczystość instalacji relikwii św. Weroniki Giuliani, a w trakcie Eucharystii została poświęcona kaplica pod jej wezwaniem, obraz, figura oraz pamiątki przywiezione z sanktuarium we Włoszech.
Od tego dnia świątynia stała się sanktuarium św. Weroniki. Aby wierni mogli wypraszać potrzebne łaski przez Jej wstawiennictwo. Ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej powierzył pełnienie obowiązków kustosza ks. prałatowi kan.prof. dr hab. Romanowi Harmacińskiemu dotychczasowemu proboszczowi parafii.
Kim była Św. Weronika?

W zakonie przeszła wszystkie stopnie w hierarchii: od furtianki, kucharki, szatniarki, piekarki, zakrystianki, mistrzyni nowicjuszek aż po urząd ksieni klasztoru. Mistrzynią była przez 33 lata, ksienią 11 lat. W licznych wizjach i stanach ekstatycznych, Chrystus udzielał jej niezliczonych słodyczy i pociech. Miały one być siłą na czas doświadczeń i trudności. Kiedy więc te nieziemskie spotkania kończyły się, św. Weronika płonęła jeszcze większą tęsknotą za Zbawicielem i tym silniej Go miłowała, pragnąc przyjąć z Jego ręki każdy krzyż, który miał ją uświęcić i przyczynić się do zbawienia bliźnich.
Wielki wykonywała heroizm, kiedy – już w nowicjacie- jedna ze współsióstr upatrzyła ją sobie jako cel swych niesprawiedliwych oskarżeń. Weronika umocniona łaską Boga – dzielnie znosiła tę niezasłużoną hańbę i wymówki, ale też bardzo cierpiała z tego powodu nie pozwalając na jakąkolwiek reakcję sprzeciwiającą się miłości bliźniego. A był to nie lada wyczyn dla jej mocnego i zdecydowanego charakteru!
Pan dopuszczał także by nieprzyjaciel nękał ją rozmaitymi wizjami, męczył pokusami i zadawał nawet fizyczne cierpienia. Św. Weronika jednak nawet pośród ciemności duchowych, czyli stanu, w którym wydawała się być całkowicie opuszczoną przez Boga, trwała wiernie pod krzyżem i wznosiła swe myśli siłą woli ku Temu, który przez te wszystkie doświadczenia kształtował ją na wzór drogocennego diamentu.
Owe symbole i znaki wyryte niejako na sercu zgadzały się z rysunkiem jaki pozostawiła w swoim dzienniku. Przedstawiają one narzędzia Męki Chrystusa; krzyż, włócznię, obcęgi, młotek, gwoździe, bicz, kolumnę biczowania, siedem mieczy Matki Bolesnej i niektóre litery symbolizujące cnoty.
Cierpienia spotykały ją także zewnętrzne, bo oto Święte Oficjum zainteresowało się jej niesamowitą i zagadkową postawą. Wielokrotnie była badana i upokarzana, gdyż nie chciano wierzyć w autentyczność stygmatów oraz objawień. W 1716 r. Święte Oficjum odwołało w końcu zakaz wybierania jej na przełożoną i natychmiast też na to stanowisko naznaczono ją, a pod jej zarządem klasztor wspaniale rozwijał się, a Pan napełnił go nowymi powołaniami.
Poprzez mistyczne zjednoczenie Jezus czyni Weronikę Swoją Oblubienicą – i to staje się celem jej egzystencji. „Miłość – bowiem – pozwoliła się odnaleźć!” , jak to w ostatnich słowach przekazała swoim siostrom; miłość, której oddała się całkowicie i bez reszty, miłość, którą czuła już w swoim dziecięcym sercu, które przyjmując pierwszą Komunię św. całe płonęło i gorzało jedną wielką prośbą o zjednoczenie z Chrystusem na krzyżu. Wszelkie łaski jakich doświadczyła były dziełem Boga, który przyciągając ją do Siebie kształtuje i przemienia jej wnętrze. Weronika staje się również „uczennicą” Matki Bożej, przez którą to ofiaruje się Jezusowi. Weronika skosztowała też z dwóch tajemniczych kielichów: jednego z krwią Chrystusa i drugiego ze łzami Maryi. „Na żądanie swojego spowiednika przeżyła na nowo Mękę Pana Jezusa, odtworzoną w każdym najmniejszym szczególe.”
Jeszcze na łożu śmierci cierpi ona dotkliwe męki fizyczne, moralne oraz doświadcza pokus diabelskich, lecz zawierzając Bogu do końca raz jeszcze zwycięża Jego mocą. 9 VII 1727r., zaraz o świcie, kiedy to otrzymała od spowiednika pozwolenie opuszczenia tego świata, biegnie do swego wytęsknionego Oblubieńca po wieczną nagrodę – Miłość bez końca!
