„To, co widzieliśmy w Wiltz, być może jest jednym z powodów, dla których obecny arcybiskup Luksemburga mówi, że Kościół w tym kraju ma jednak przyszłość. Doroczna pielgrzymka do „luksemburskiej Fatimy” pokazuje, że jeśli Kościół tu przetrwa, to głównie dzięki imigrantom. Wprawdzie po II wojnie światowej sami Luksemburczycy sprowadzili figurę Królowej Pokoju do swojego księstwa, jednak dziś, raz w roku, miasteczko Wiltz podbijają imigranci portugalscy. I świętują z ocalałymi jeszcze praktykującymi Luxembourgeois. W sumie ok. 15 tys. pielgrzymów w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego zamienia to miejsce w małą Portugalię. Rodowici Luksemburczycy współorganizują pielgrzymkę i towarzyszą nowym mieszkańcom księstwa. – Niektórzy myślą jednak, że to portugalskie sanktuarium – mówił mi z przekąsem Jos Scheer, mieszkaniec miasteczka. Do dziś z żoną przechowują krzyż, zrobiony z odłamka niemieckiego pocisku. W styczniu 1945 roku, gdy alianci zachodni wypierali Niemców z Luksemburga, modlił się z rodziną w piwnicy o wyzwolenie.”
fragment artykułu „Nie wszystkie światła gasną” Gość Niedzielny 1/2015 https://www.gosc.pl/doc/2297462.Nie-wszystkie-swiatla-gasna