Szafarka Wszechmocy Bożej
August Hlond 1948
Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, który sam „wszystko postawił na Maryję” uważał swego poprzednika za wielkiego Maryjnego wizjonera. O jego ostatnich słowach mówił jako o „apokaliptycznej wizji”, „proroczym widzeniu”, „proroczej wizji Niewiasty Zwycięskiej”. Do czego się odwoływał mówiąc te słowa w homilii z 21 października 1978 roku w Rzymie? Do słów testamentu Augusta Kardynała Hlonda, które brzmią: „Walczcie pod opieką Najświętszej Maryi Panny. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej”.
Czy wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia uprawniają nas do mówienia o objawieniu, które stało się udziałem kardynała Augusta Hlonda? Tak, poprzednik Wyszyńskiego z pewnością był człowiekiem, którego życie zostało naznaczone dotykiem nadprzyrodzoności. Tak rzadkim, niezwykłym i znaczącym, że możemy ogłosić: ten mąż Boży miał widzenie nieba! Dla nas!
Prymas Polski kardynał August Hlond urodził się 5 lipca 1881 r. pod Mysłowicami w rodzinie dróżnika kolejowego. Mając piętnaście lat wstąpił do Salezjanów. W 1905 r., po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, otrzymał święcenia kapłańskie. W 1922 r. Ojciec św. Pius XI mianował go administratorem apostolskim Górnego Śląska, a po trzech latach pierwszym biskupem ordynariuszem nowo utworzonej diecezji katowickiej. Urząd prymasa Polski bp. Hlond objął w 1928 roku i piastował go przez 22 lata. To z jego inicjatywy powstał tygodnik «Gość Niedzielny», on też zainicjował w Polsce działanie Akcji Katolickiej. Przede wszystkim jest on jednak autorem w pełnych Bożej mądrości listów pasterskich, które do dziś robią wrażenie na czytelnikach. I kilku niezwykłych proroctw związanych z Maryją.
We wrześniu 1939 r. za namową abp Filippo Cortesiego, nuncjusza apostolskiego w Polsce, Hlond wyjechał do Rzymu, by przedstawić światu za pośrednictwem papieża Piusa XII rezolucję ambasadorów potępiającą działania wojenne (powstała ona w Krzemieńcu na posiedzeniu korpusu dyplomatycznego w dniu 12 września). Przez czas wojny do Polski już nie powrócił. Nie dopuściły do tego władze hitlerowskie. Kard. August Hlond tułał się po Europie: przebywał w Rzymie, w Lourdes i w Hautecombe w Sabaudii, potem aresztowany został umieszczony w więzieniu w Paryżu, w Bar-le-Duc i Wiedenbroeck – aż do czasu uwolnienia w dniu 1 kwietnia 1945 roku.
Po wyzwoleniu przez Amerykanów udał się do Rzymu, skąd, mimo sprzeciwu rządu w Londynie, wyruszył w podróż powrotną do Ojczyzny, w której władzę przejęli komuniści. Gdy ci zaczęli budować Polskę postchrześcijańską, Hlond zaczął głosić Boże zwycięstwo nad złem. Zapewniał, że przyjdzie i że przyjdzie… przez Maryję.
Jego służbę przerwała niespodziewana śmierć. Prymas umiera z niewyjaśnionych do dzisiaj powodów, po udanej operacji wyrostka robaczkowego, na skutek infekcji niewiadomego pochodzenia.
Zgon nastąpił 22 października 1948 roku w święto Matki Bożej Dobrej Śmierci.
Była godzina 10:30, kiedy odszedł do swej Wspomożycielki z nieba.
Proroctwo w wigilię śmierci
To właśnie w wieczór przed śmiercią kard. Hlond wypowiedział niezwykłe proroctwo, które naznaczyło sobą życie kolejnych pokoleń. Zwrócił się do zebranych, mówiąc po łacinie, jakby w ten sposób chciał swoje słowa uczynić bardziej uroczyste, wewnątrzkościelne (zaraz ten wątek okaże się niezwykle istotny) i uniwersalne. Ogłosił: „Nil desperandum! Nihil desperandum! Sed victoria, si erit – erit victoria Beatae Mariae Virginis. In hoc certamine, quod certatur inter satanicos conventus et Christum, aliquis eorum, qui se credebant vocatos esse, revocatur in altum et erit sicut Deus ipse disponet”.
Co znaczą te słowa? Kardynał mówił: „Nie traćcie nadziei. Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo, jeśli przyjdzie – będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny. W tej walce, która się toczy między gromadą szatanów i Chrystusem, tych, którzy wierzą, że są wezwani, odwoła do nieba i będzie jak chce sam Bóg.”
Jakby na jednym oddechu dodał jeszcze coś więcej:
„Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie… Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa.”
„Zwycięstwo przyjdzie przez Maryję” – to streszczenie proroctwa prymasa Hlonda stało się mottem posługi dwóch innych „wielkich sterników XX wieku”: kard. Wyszyńskiego i kard. Wojtyły, późniejszego papieża Jana Pawła II.
Wizje czy proroctwa?
Zapowiedź zwycięstwa, które przyjdzie przez Matkę Najświętszą to najbardziej znane słowa prymasa Hlonda. Ale nie jest to odosobnione proroctwo, które wygłosił. Było ich kilka, a każde z nich było maryjne.
Wspomnijmy najpierw o innym „testamencie” pochodzącym z tego samego roku, równie radykalnym, a z pewnością bardziej ostrym w swej warstwie politycznej i teologicznej. W słynnym przemówieniu podczas poświęcenia figury Matki Bożej we Wrocławiu, we wrześniu 1948 r., Prymas Hlond mówił:
„Bo tej Matki potrzebujemy, bo ta przyszłość idzie, a ta przyszłość będzie lepsza, bo wskrzeszana tą wszechmocą, którą Bóg w naszych czasach w ręce Matki Najświętszej składa. Ona tę wszechmoc wieczną dzierży w swym ręku. Ona kierunki nadawać będzie światu. Ona narody poprowadzi tą Wszechmocą Bożą, której staje się na lata najbliższe szafarką.”
Słowa te wskazują na coś więcej niż tylko na głęboką pobożność maryjną kardynała Hlonda. Sugerują jakąś inną „wiedzę” prymasa, której nie mógł on zaczerpnąć z lektur i rozmów. Więc gdzie jest ich źródło? Jakiej jest ono miary, skoro Hlond odważa się wypowiedzieć słowa niepasujące do głoszonych wokół niego teologicznych nauk? Skąd ten radykalizm i skąd ta pewność?
I skąd jego jeszcze inne, równie zdumiewające zapowiedzi? Przytoczmy kilka z nich:
„Na nowej tęczy chwały unosi się nad Kościołem Niepokalana, Ona chrześcijaństwo w czasie najcięższych rozpraw szczególną opieką otoczy i da mu zwycięstwo. Polecajmy Jej opiece posłannictwo Kościoła w Polsce i nasze polskie zmagania apostolskie”.
„Poprzez burze wieków prowadzi Kościół Najświętsza Maryja Panna. Im groźniejsze wały miotały łódź Piotrową, tym bardziej błyszczy na horyzoncie Gwiazda Morza. Tulmy się do Niej. Niech nas krzepi duchem Wieczernika. Niech nam zgotuje Wiedeń dwudziestego wieku. Niech jako Wspomożycielka wiernych powiedzie do zwycięstwa nad bezbożnictwem i niewiarą zbrojnych duchem rycerzy Chrystusowych. W Jej szeregach niech nikogo z nas nie braknie”.
Pojawia się pierwsza wzmianka o wiktorii wiedeńskiej z 1684@ roku– największym obok Lepanto (1452@) zwycięstwie wojsk chrześcijańskich nad zagrażającym Europie islamem. Za chwilę pojawi się raz jeszcze i mocniej podkreślona.
Co ciekawe, zdaniem Kardynała-wizjonera owa „maryjna droga” w lepszą przyszłość prowadzi szlakiem Niepokalanego Serca. Prymas Polski przypominał: „Woła nas Matka wybrana znakami na niebie i na ziemi, byśmy w Duchu Świętym sposobili się do służby, którą nam w nowym świecie wyznacza. Hetmanką sprawy Bożej ma być Polska i prawdą ma wyzwolić dusze, które uwikłały się w błędach, przeciw Stwórcy bunt podniosły. Tam gdzie kacerstwo cześć Królowej wszechświata spustoszyło, Polska ma wznawiać łaskawe królestwo Jej Niepokalanego Serca.”
W tym miejscu ciśnie się do ust pytanie: Czy pierwsze zdanie tej wypowiedzi przymasowskiej nie odnosi się do samego Hlonda? Czy wzmianka o znakach na niebie i ziemi nie odwołuje się przypadkiem do znaków otrzymanych przez kardynała Augusta? Czy to nie jego woła Maryja? Zastosowana tu liczba mnoga niczemu nie przeczy – to może być tzw. królewskie „my” używane w oficjalnych wypowiedziach także przez książąt Kościoła. (Używał ten formy również Prymas Tysiąclecia.)
A więc ten człowiek otrzymał jakieś znaki, znaki od Matki Najświętszej?
Niebieska wiedza prymasa Hlonda ujawniają też słowa jego listu adresowanego do biskupa Giuseppe Cognata (†1972) z 10 stycznia 1948 r. Hlond prosił w nim biskupa włoskiej diecezji Rovereto o modlitwę do „Nieśmiertelnego Króla wieków i Jego wszechpotężnej Matki, słodkiej Wspomożycielki Chrześcijan. Zobaczymy wydarzenia większe od tych, które miały miejsce pod Lepanto i Wiedniem”.
Większe? Wydaje się to niemożliwe! A jednak Hlond o nich mówi z pełnym przekonaniem. To dla niego pewnik. Skąd wie? – pytamy znowu.
Nasze zwycięstwo czyli współpraca z Maryją
Prymas Hlond zapewniał, że ci, ukryci w Jej macierzyńskim Sercu mogą być pewni, że nie dotknie ich żadne zło i że wypełni się wielkie proroctwo ogłoszone na łożu śmierci: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej.” Ale zaraz Prymas dodał: „Pracujcie”. Bo chrześcijaństwo – jak mówił Jan Paweł II – „jest religią współdziałania człowieka z Bogiem”.
Bo ten sam kardynał, umierając, prosił: „Pod opieką Najświętszej Maryi Panny pracujcie”. Jakby chciał, byśmy zrozumieli, że mamy zadanie do wykonania. Trudne zadanie. Bo ta praca to aż walka. Mówił przecież w godzinie konania: „Walczcie z ufnością”.
Zapowiedziane zwycięstwo – zwycięstwo nieodwołalne – będzie miało dwóch autorów. Prymas August Hlond mówił o zwycięstwie Matki Bożej i naszym. Ogłosił: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję…”. Zaraz jednak dodał: „Zwycięstwo wasze jest pewne”.
Czyje zwycięstwo? Przed nami zwycięstwo Matki Bożej i zwycięstwo nasze. Jedno i to samo, wspólne. Przyjdzie z Nieba i z naszego trudu. Bo naród, który podejmuje walkę w imię Boga, ma prawo do Bożej pomocy.
Tak głosił Hlond.
Na czym polegać ma nasza współpraca? To działanie wtórne, polegające na pozwoleniu Bogu na Jego działanie, na usuwaniu przeszkód na drodze Jego łaski. Nie pracujmy za Niego, lecz dla Niego!
Nadchodzi czas działania, naszego wytężonego, wspólnego trudu. Skąd o tym wiemy?
Bo kardynał Hlond odwoływał się do Maryi jako do Wspomożycielki Wiernych. Jakby chciał nam pokazać, że Matka Najświętsza będzie nas wspierać – będzie wspomagać nas, wierzących w potęgę Bożą. Ale walczyć będziemy my.
Triumf Maryi, triumf Kościoła
Dnia 6 sierpnia 1948 r. Hlond mówił: „Jesteśmy świadkami zaciętej walki między państwem Bożym a państwem szatana. Wprawdzie walka ta stale się toczy bez zawieszenia broni, walka najdłuższa i najpowszechniejsza. Dziś jednak na oczach naszych toczy się ona tak zawzięcie jak nigdy. Z jednej strony odbywa się zdobywczy pochód Królestwa Chrystusowego, z drugiej zaś strony ciąży nad światem łapa szatana, tak zachłannie i perfidnie, jak to jeszcze nigdy nie bywało. Nowoczesne pogaństwo, opętane jakby kultem demona, odrzuciło wszelkie idee moralne, wymazało pojęcie człowieczeństwa. Upaja się wizją społeczeństwa, w którym już nie rozbrzmiewa imię Boże, a w którym pojęcie religii i moralności chrześcijańskiej są wytępione bezpowrotnie. Wyniki tej rozgrywki pomiędzy państwem Bożym a państwem szatana nie nastręcza wątpliwości. Kościół ma zapewnione zwycięstwo: «Bramy piekielne nie przemogą go» (Mt 16, 18). Chodzi tylko o to, by każdy człowiek rzucił na szalę tego zwycięstwa zasługę swego moralnego czynu. (…) Każdy z nas w tym boju ma wyznaczone stanowisko. Kto na wyznaczonym swoim posterunku nie daje z siebie wszystkiego, jest zdrajcą sprawy Bożej i naraża na niebezpieczeństwo innych. Kto zaś z tej walki z wygodnictwa się usuwa, jest dezerterem…”. Tak grzmiał Prymas podczas audiencji udzielonej ks. Ignacemu Posadzemu, przełożonemu generalnemu Towarzystwa Chrystusowego.
Kardynał Prymas ogłosił, że zwycięstwo Maryi dokona się w Kościele. Bez Niej nie ma zwycięstwa. Ale i bez Kościoła nie ma zwycięstwa. Jeśli ktoś chce mieć udział w zwycięstwie Maryi, musi być w jedności z Kościołem. Bo Maryja jest i działa w Kościoła, nie poza nim. I każdy, nawet najgorliwszy ruch, nawet różańcowy ruch, jeśli nie jest „w Kościele”, wyprowadzi swoich członków na manowce. Nie będą mieli udziału w zwycięstwie Matki Bożej.
Proroctwo dla świata
Proroctwo Hlonda nosił w sercu Jan Paweł II. Wspominał o nim w swym testamencie, odwoływał się do niego w wielu rozmowach. Ciekawe, że nadał mu wymiar ogólnokościelny, ogólnoświatowy. Bo podkreślał z mocą, że „zwycięstwo przyjdzie przez Maryję”, gdy rozmawiał z ludźmi innych narodowości niż polska. Zapewniał na przykład Franka Duffa, Irlandczyka, twórcę Legionu Maryi: „Pamiętaj, zwycięstwo przyjdzie przez Maryję”. Potrafił odwołać się do hlondowej zapowiedzi wielokrotnie podczas krótkiej z nim rozmowy.
Jakby zwycięstwo, które ma nadejść, miało wymiar globalny!
Nadchodzi złoty wiek „przez Maryję”
Przed nami zwycięstwo Maryi. Tak chce cała Tradycja Kościoła. Gdy nadejdzie Czas Triumfu Serca, wypełnią się zapowiedzi, które św. Jan Chryzostom ogłosił już w V wieku, prorokując o nadejściu „złotego wieku”. Będzie to wiek Kościoła, w którym będą panowały jedność, pokój i radość, a drogowskazem będzie Ewangelia.
Ten sam wątek podejmowały przez wieki dziesiątki świętych. Ostatni z nich, Jan Paweł II, zapowiadał nadejście „wiosny chrześcijaństwa”, „nowej wiosny Kościoła”, „cywilizacji miłości”. Miało „przyjść Królestwo”. Przez Maryję.
Może kiedyś polski Kardynał, dziś sługa Boży, a w przyszłości święty, będzie ogłoszony pierwszym prorokiem nowej epoki, która zbliża się ku nam z każdym dniem.
Ale już dziś może być on patronem tych wszystkich, którzy wykuwają lepszą przyszłość świata trwając pod błękitnymi sztandarami Maryi Niepokalanej.
źródło: Wincenty Łaszewski ŚWIAT MARYJNYCH OBJAWIEŃ 100 spotkań z nadprzyrodzonością Duchowy przewodnik po objawieniach Matki Bożej