Krzycząca Madonna
La-Vang 1798
Objawienia w La-Vang nie są nam zbyt dobrze znane i to nie nie tylko z powodu odległości w czasie i w przestrzeni – w końcu kraj ten leży na wschodnim wybrzeżu Morza Chińskiego, zaś wspomniane spotkanie z nadprzyrodzonością miało miejsce przed dwustu laty. Ale jak słusznie ktoś zauważy, objawienia w Guadalupe są jeszcze starsze i nie mniej egzotyczne, a są nam znane niemal do ostatniego szczegółu. Tymczasem o La-Vang wiemy niewiele. Dlaczego? Gdyż informacji związanych z wydarzeniami w centralnym Wietnamie nie znajdziemy w żadnych dokumentach czy zapiskach. Wiadomość o objawieniu Matce Bożej w La-Vang przekazała nam jedynie ustna, ludowa tradycja. Dlaczego? Bo wieki XVIII i XIX były czasem okrutnych prześladowań, porównywanych często do prześladowań Kościoła w pierwszych wiekach. Nie był to czas stosowny do zapisywania czegokolwiek związanego z Bogiem.
Wiek XVIII był dla mieszkańców Wietnamu czasem historycznego przełomu. Zarówno jego północna część, jak i południowa, każda rządzona przez innych władców, zostały opanowane przez liczne powstania i bunty chłopskie. Jedno z nich, kierowane przez trzech braci z Tay-Son, zdołało obalić władców obu części Wietnamu i przywrócić jedność państwową narodu. Powstała nowa dynastia królewska. Jej założycielem był Quang-Trung, który umierając, przekazał tron synowi, znanemu nam jako król Canh-Thinhem.
Prześladowania „polityczne”
Za chwilę miały rozpocząć się okrutne prześladowania katolików. Nie tyle z powodu ich wiary w trójjedynego Boga, ile z przyczyn czysto politycznych. Oto obalony pan południowych ziem nie miał zamiaru podporządkować się nowemu królowi i wywoływał w kraju kolejne zamieszki. Ponieważ w przeszłości znalazł schronienie na wyspie Phu-Quoc u biskupa Pierre’a Pingneau de Behaine i za jego radą szukał pomocy u króla Ludwika XVI, Canh-Thinhem zaczął się obawiać, że wietnamscy katolicy będą przy każdej okazji występować przeciw niemu. Postanowił uprzedzić katolicką rebelię. W 1798 r. wydał edykt, na mocy którego zburzono wszystkie katolickie świątynie i seminaria. Odtąd zaczęły się prześladowania, które trwały aż do 1884 r. Były one przepełnione straszliwym okrucieństwem: od palenia twarzy po śmierć w wymyślnych męczarniach.
Katolicy okazali się wierni Bogu, Kościołowi i Matce Najświętszej. Właśnie element maryjny okazał się jednym z najmocniejszych argumentów za wytrwaniem przy prześladowanej religii. „Nabożeństwo do Matki Bożej pozostało jednym z punktów oparcia dla wiary męczenników; często szli oni na śmierć z różańcem zawieszonym na szyi” – mówił w 1988 r. Jan Paweł II.
Pozwólmy sobie na krótką refleksję. W nikaragujskiej miejscowości Cuapa, w 1980 r., Matka Najświętsza pytała, czy katolicy są gotowi na męczeństwo. W XVIII w. nie byłoby to tylko teoretyczne pytanie. Tamci ludzie musieli na nie odpowiadać każdego dnia. Ich odpowiedź jest dla nas, katolików żyjących w czasach spokoju i tolerancji, zdumiewająca: za wytrwanie w prawdziwej wierze byli oni gotowi zapłacić każdą cenę.
Ta gotowość na męczeństwo zasłużyła na nagrodę nieba. Czciciele Maryi nie zawiedli się na swej Matce. W czasie prześladowań przyszła im Ona z pomocą i stała się dla nich Pocieszycielką i Miastem Ucieczki. Ukazała się im w głębi dżungli w środkowym rejonie Wietnamu, w miejscu zwanym dziś La-Vang. To znacząca nazwa. Pochodzi stąd, że w miejscu objawień rosło wiele drzew La-Vang. „La-Vang” oznacza „krzyk”. „Krzyczące drzewa” szybko powiązano z wołaniem o pomoc, jakie zanosili do Boga Wietnamczycy prześladowani za wiarę i z odpowiedzią nieba, które posłało do nich swoją Panią i Królową.
Madonna czuwania różańcowego
Wiemy, że pierwsze objawienie miało miejsce w sierpniu 1798 r., a więc już na samym początku prześladowań. Wielu katolików z pobliskiego Quang-Tri schroniło się w dżungli. Żyli tam w bardzo trudnych warunkach, cierpiąc z powodu zimna, atakowani przez dzikie zwierzęta, nękani chorobami i głodem. Ludzie ci zbierali się nocami na modlitwę różańcową, by prosić Maryję o pomoc i radę.
Pewnej nocy modlili się na polanie w pobliżu starego figowca, gdy nagle stanęła przed nimi Matka Boża. Miała na sobie długą pelerynę, w ramionach tuliła Dziecię. Po obu jej stronach stali aniołowie.
Matka Najświętsza przyniosła im pociechę i radę. Najpierw zaczęła pocieszać swój lud i zachęcać do wytrwania w wierze, a potem nauczyła ich bardzo praktycznej rzeczy: gotowania liści drzewa La-Vang i stosowania ich jako lekarstwa. Zapowiedziała również, że od tego dnia każda modlitwa zanoszona w miejscu objawienia będzie przez Boga wysłuchana.
Dodajmy, że jedna z modlitw już została w pełni wysłuchana. Ludzie, którzy prosili pod figowcem o pomoc i o radę, otrzymali to, o co prosili. Ich udziałem stało się pierwsze Maryjne objawienie na Półwyspie Indochińskim.
Tradycja zapewnia, że Matka Boża ukazywała się w tym miejscu wielokrotnie, zaś objawienia trwały blisko sto lat, czyli do końca prześladowań. Niemal natychmiast wzniesiono tam niewielką drewnianą kaplicę, którą jednak prześladowcy zburzyli.
Sława Pani z dżungli
Imię Pani z La-Vang przekazywano sobie z ust do ust w całym kraju i niebawem ze wszystkich stron zaczęły przemykać do tego zagubionego w dżungli miejsca grupy ukrywających się przed władzami katolików, by na miejscu objawień oddać cześć „Krzyczącej Madonnie”. Pielgrzymi przybywający do La-Vang nieśli w rękach nie chorągwie, różańce i kwiaty, lecz siekiery, dzidy i bębny, którymi odstraszali dzikie zwierzęta.
Sława La-Vang rosła. Wiemy, że wśród wielu Wietnamczyków spalonych żywcem za wyznawanie wiary była też grupa trzydziestu osób, które zostały schwytane, gdy opuściły na chwilę swoją kryjówkę w dżungli. Ludzie ci uprosili swoich siepaczy, by zabito ich nie w miejscu pojmania, ale właśnie w La-Vang. Chcieli umrzeć tam, gdzie niebo dotykało ziemi, gdzie Maryja, ich niebieska Królowa, była od nich na wyciągnięcie ręki. Dziwne, ale ich prośba została spełniona. Dostąpili tej łaski, że zostali spaleni żywcem tam, gdzie oczom prześladowanych katolików ukazywała się Madonna-Pocieszycielka. Być może w godzinie swej śmierci i oni dostąpili łaski objawienia Pani z La-Vang, która wyszła im na spotkanie, by wprowadzić do krainy, w której nie ma łez, bólu i strachu.
Sanktuarium w La-Vang
Po ustaniu prześladowań Wietnamczycy jeszcze tłumniej przybywali na miejsce objawień i bp Gaspar postanowił zbudować w La-Vang niewielki kościółek. Jego budowa zajęła piętnaście lat, miejsce było bowiem oddalone od siedzib ludzkich, a Kościół był bardzo ubogi. Świątynię poświęcono dopiero w 1901 r. Ale już dwadzieścia lat później wzniesiono większy kościół, gdyż poprzedni nie mógł pomieścić wzrastającej liczby pielgrzymów. W 1961 r. na mocy postanowienia episkopatu wietnamskiego stał się narodowym sanktuarium maryjnym. Rok później Jan XXIII podniósł go do godności bazyliki.
Niestety, amerykańskie wojsko zburzyło go latem 1972 r.
Kiedy 19 czerwca 1988 r. papież Jan Paweł II kanonizował 117 męczenników wietnamskich (była to największa beatyfikacja w historii), publicznie oddał cześć Pani z La-Vang, mówiąc wiele o Jej znaczeniu i roli w dawnych i współczesnych dziejach narodu wietnamskiego. Wyraził też nadzieję, że doczekamy dnia, w którym w La-Vang stanie nowa świątynia. Dziś bowiem przybywający tam pielgrzymi modlą się w ruinach zbombardowanego sanktuarium.
źródło: Wincenty Łaszewski ŚWIAT MARYJNYCH OBJAWIEŃ 100 spotkań z nadprzyrodzonością Duchowy przewodnik po objawieniach Matki Bożej
Media
Wiecej na : http://lavang.com.vn/ oraz http://www.denthanhlavang.org/