Wspomożycielka Wiernych

Turyn 1862

Jan Bosko. Włoski kapłan, dziś cieszący się kultem świętego, człowiek, który założył w Turynie „Societas Sancti Francisco Salessi” – zgromadzenie zakonne znane pod nazwą salezjanów. Cóż jeszcze możemy powiedzieć o nim w telegraficznym skrócie? Może to, że znany jest przede wszystkim jako osoba całą duszą oddana młodzieży. W kręgach lepiej obeznanych z jego dziełem jest on również znany ze swych proroczych snów, które – dodajmy od razu tę uwagę – zawsze się sprawdzały. A my wiemy i to, że św. Jan Bosko miał wielkie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i że Maryja obdarzyła go wieloma osobistymi spotkaniami.

Przypomnijmy słowa poświęcone Maryi zawarte w jego duchowym testamencie: „Oczekuję was w niebie – pisze Jan Bosko do swoich duchowych synów i córek. – Tam rozmawiać będziemy o Bogu i o Najświętszej Maryi, Matce i ostoi naszego zgromadzenia. Litościwy Bóg i Jego Matka przychodzili nam z pomocą w naszych potrzebach. Sprawdzało się to szczególnie, ilekroć znajdowaliśmy się w konieczności zaopatrzenia naszych biednych i opuszczonych chłopców, a jeszcze bardziej, gdy ci znajdowali się w niebezpieczeństwie duszy. Najświętsza Maryja Panna na pewno będzie się nadal opiekowała naszym zgromadzeniem i dziełami salezjańskimi, jeśli my będziemy stale pokładali w Niej swoją ufność i szerzyli Jej cześć…”.

MAŁY JAN BOSKO

U podstaw wielkiej miłości Jana Bosko do Najświętszej Panny leżała wyniesiona z rodzinnego domu tradycyjna religijność, przede wszystkim zaś gorąca pobożność maryjna jego matki. Małgorzata Bosko nie ograniczała się do kochania Matki Bożej i do modlenia się do Niej na różańcu. Maryja była dla niej tak ważna, że wiązała z Nią to wszystko, co działo się w jej życiu: codzienne trudy, małe radości, troski i obawy. Wszystko, na co składało się Jej życie, i wszystko, co było dla niej ważne, było poświęcone Maryi – od początku do końca. Także jej umiłowany syn Jan. Jednocześnie była to pobożność milcząca, nie na pokaz. To, co najważniejsze, działo się w zamkniętej izdebce jej serca. Nasz przyszły święty dowiedział się o tajemnicy matczynego serca, tej związanej z nim samym, dopiero wtedy, kiedy opuszczał rodzinny dom i wyruszał do seminarium. Usłyszał wówczas od swej matki dziwne zwierzenie: „Kiedy się urodziłeś, poświęciłam cię Błogosławionej Dziewicy. Kiedy zacząłeś nauki, poleciłam ci nabożeństwo do tej Matki. I teraz polecam ci, żebyś do Niej całkowicie należał…”. Bo poświęcić się Maryi to w konsekwencji należeć do Niej bez reszty. Więcej, Małgorzata chciała, by jej syn przejął jako swoją jej duchowość – ten największy skarb, jaki mogła ofiarować mu na drogę. Dała mu osobiste doświadczenie, to najcenniejsze z najcenniejszych. Wiedziała, że prawdziwa pobożność maryjna jest gwarancją szczęścia.

I syn Małgorzaty uczynił to, o co prosiła go ziemska matka. Nie było to trudne, bowiem Jan Bosko od lat żył w kręgu oddziaływania Maryi. Wiemy, że wszedł w sferę maryjnego blasku wcześnie, bo już jako dziewięcioletni chłopiec; więcej, pierwszy krok uczynił nie on, lecz niebo! W swej dziecięcej wizji otrzymał od Jezusa zapewnienie: „Dam ci Mistrzynię, pod której kierunkiem zdołasz zdobyć mądrość, bez której wszelka mądrość staje się głupotą”. Potem szukał tej „Mistrzyni”: najpierw w rodzinnej okolicy, w której oddaje się kult Madonnie Zamkowej z Castelnuovo, potem u boku Matki Bożej Bolesnej, gdy przebywał w Monducco, następnie u Pani Łaskawej i Różańcowej z Chieri, wreszcie – Pocieszenia w Turynie. Do Tej ostatniej mówił w modlitwie 25 listopada 1856 r., kiedy zamknął oczy swojej ziemskiej matce Małgorzacie: „A teraz Ty musisz zająć to puste miejsce”.

ETAPY DUCHOWEGO ROZWOJU „PRZY MARYI”

W rozwoju pobożności maryjnej ks. Jana Bosko można wyróżnić kilka etapów. Dobrze jest przyjrzeć im się bliżej, pozwalają one bowiem przyłożyć ten święty janoboskowy szablon do naszego życia duchowego i sprawdzić, gdzie my obecnie się znajdujemy…

Pierwszy etap jest bardzo podobny do tej fazy pobożności, na której znajduje się większość z nas. Na tym etapie nabożeństwo do Matki Najświętszej polega na rozmowach z Maryją przez odmawianie modlitw, przede wszystkim aktów strzelistych, ukochanych formuł modlitewnych, różańca, Litanii Loretańskiej. Na tym etapie ks. Bosko czcił Maryję jako swą ukochaną Matkę, dziękował Jej za otrzymywane łaski i prosił Ją o pomoc (dodajmy, że niezwykle skutecznie). Później wstąpił na wyższy poziom duchowości. Odbił się od tej pierwszej płaszczyzny, pewnie koniecznej do tego wybicia w górę i stanął na wyższym poziomie nabożeństwa maryjnego. Już nie oczekiwał od Maryi pomocy, już nie błagał Jej o łaski. Teraz chciał dać się Jej prowadzić, teraz chciał przyjmować od Niej tylko to, co Ona sama pragnęła mu udzielić. Już wiedział, że Ona pragnie doprowadzić go do nieba i im mniej będzie ingerował w Jej plany, tym pewniej i szybciej dotrze do niebieskich bram. Dlatego obdarzał Ją całkowitym zaufaniem. Na tym etapie ofiarował się przez Nią Jezusowi.

Wydawałoby się, że trudno jest wspiąć się jeszcze wyżej i stanąć jeszcze bliżej Maryi. Tymczasem don Bosko ukazuje nam dalszą drogę. Okazuje się, że kolejnym etapem nabożeństwa maryjnego jest dostrzeżenie roli Maryi Niepokalanej w walce z zakusami szatana atakującego Kościół, hierarchię, seminaria i zakony. W połowie XIX w. Niepokalana staje się (przede wszystkim dzięki objawieniom przy Rue du Bac i w Lourdes oraz przez ogłoszenie w 1854 r. dogmatu o Niepokalanym Poczęciu) symbolem zwycięstwa nad masonerią, herezją i indyferentyzmem. Ksiądz Bosko zrozumiał, że Maryja, wzywana tym tytułem, odniesie zwycięstwo w walce z wrogami Kościoła.. Dla przyszłego świętego staje się Ona drogą ku zwycięstwu, a jednocześnie idealnym wzorcem dla swoich wychowanków i wszystkich tych, którzy pytali go, jak żyć. Każdemu będzie powtarzał: „Jest prawie niemożliwą rzeczą iść do Jezusa bez pośrednictwa Maryi”. Tak, główna droga do nieba prowadzi przez Niepokalaną!
 Od kultu Maryi Niepokalanej był już zaledwie krok do oddawania czci Maryi jako Wspomożycielce Wiernych. Przełomowym momentem dla wielkiego czciciela Maryi była wizja dwóch kolumn. Obok wielkiej kolumny zwieńczonej Hostią stała niższa, z figurą Maryi Niepokalanej i napisem: „Wspomożenie Wiernych” Już samo zestawienie tytułów: Niepokalanej i Wspomożycielki było dla ks. Bosko natchnieniem do jeszcze gorliwszego związania pobożności maryjnej z odnową Kościoła.

Przypomnijmy sobie tę niezwykłą wizję, jaką św. Jan Bosko oglądał w 1862 r.

WIZJA ZAATAKOWANEGO KOŚCIOŁA

Oto jak opowiadał ją on swym przyjaciołom, zapraszając ich do uczestnictwa w spełniającym się proroctwie:

„Wyobraź sobie, że jesteś ze mną na brzegu morza, albo lepiej na samotnej skale i że nie widzisz żadnego skrawka ziemi poza tym, który masz pod stopami. Na rozległej toni morskiej dostrzegasz niepoliczoną flotyllę okrętów ustawionych w szyku bojowym. Ich dzioby są podobne do ostrych zakończeń włóczni, tak że w cokolwiek uderzą, przebijają to na wylot i całkowicie niszczą. Okręty te są wyposażone w armaty, na ich pokładach jest wiele karabinów, są materiały zapalające i broń wszelkiego rodzaju, a także książki. Zbliżają się one w stronę okrętu o wiele większego i wyższego od nich i starają się uderzyć weń swymi dziobami. Próbują też go podpalić albo w jakikolwiek inny sposób go zniszczyć.

W eskorcie tego pełnego majestatu okrętu płyną liczne mniejsze statki, które otrzymują rozkazy za pomocą sygnałów i dokonują manewrów mających udaremnić ataki ze strony floty nieprzyjaciela. Pośrodku nieskończonej przestrzeni morskiej górują wysoko dwie kolumny, znajdujące się jedna niedaleko od drugiej. Na szczycie pierwszej znajduje się figura Niepokalanej Dziewicy, u której stóp stoi duża tablica z napisem Auxilium Christianorum – Wspomożenie wiernych. Na drugiej, wiele wyższej i potężniejszej, umieszczona jest Hostia proporcjonalna w swej wielkości do kolumny, a poniżej widnieje inna tablica i słowa Salus Credentium – Zbawienie wiernych.

Dowódcą okrętu jest Najwyższy Pasterz. On to, widząc wściekłość nieprzyjaciół i złych duchów, wśród których się znaleźli się jego wierni, decyduje się zebrać przy sobie kapitanów mniejszych jednostek, aby naradzić się, jak postąpić.

Wszyscy kapitanowie wchodzą na pokład i stają przy Papieżu. Naradzają się, ale w międzyczasie zrywa się gwałtowny wiatr, który podnosi fale, tak więc dowódcy zostają odesłani z powrotem, by zająć się swymi okrętami. Sztorm na chwilę ucisza się i Papież zbiera kapitanów po raz drugi; tymczasem okręt flagowy płynie cały czas swoim kursem. Lecz przerażający sztorm ponownie uderza. Papież staje przy sterze i wszystkie siły poświęca skierowaniu okrętu ku dwóm kolumnom, z których szczytów zwisają liczne kotwice i haki połączone łańcuchami.

Wszystkie okręty nieprzyjaciela ruszają do ataku, usiłując za wszelką cenę zatrzymać okręt i zatopić go: jedni rzucają weń książkami i zapalnymi materiałami, których posiadają mnóstwo. Inni strzelają z karabinów i dział. Walka robi się coraz bardziej zacięta. Dzioby nieprzyjaciół uderzają gwałtownie, ale ich wysiłki i ciosy okazują się nieskuteczne. Próżne są ich wysiłki, przy których tracą siły i amunicję; wielki okręt płynie bezpiecznie i spokojnie swoją drogą. Czasem zdarza się, że pod strasznymi uderzeniami w jego burtach pojawiają się głębokie dziury. Ale w tej samej chwili łagodna bryza zaczyna wiać od dwóch kolumn, pęknięcia zasklepiają się, a przecieki natychmiast ustają.

Tymczasem wybuchają działa napastników, psują się strzelby i inne rodzaje broni, łamią się dzioby i wiele okrętów rozsypuje się na kawałki i tonie w morzu. Wówczas oszalali nieprzyjaciele rzucają się do walki wręcz, uderzają pięściami, bluźnierstwami i przekleństwami.

Nagle Papież pada ranny. Natychmiast ci, którzy są wokół niego, spieszą mu z pomocą i podnoszą go. Papież zostaje trafiony po raz drugi, znowu pada na pokład i umiera. Wśród nieprzyjaciół wybucha zwycięski, pełen radości okrzyk; z ich okrętów słychać wyzwiska nie do powtórzenia.

Ale ledwo Papież umarł, już drugi zajmuje jego miejsce. Kapitanowie, zebrawszy się, wybrali papieża tak szybko, że wieść o śmierci zbiegła się z wiadomością o wyborze następcy. Nieprzyjaciele zaczynają tracić ducha.

Nowy Papież zmusza nieprzyjaciół do rozproszenia się i pokonując wszelkie przeciwności, prowadzi okręt wprost na dwie kolumny i ustawia go między nimi. Zakotwicza się szybko za pomocą lekkiego łańcucha, który zwisa od dziobu okrętu do kotwicy na kolumnie zwieńczonej Hostią. Za pomocą drugiego lekkiego łańcucha, który znajduje się na rufie, przywiązuje się do drugiej kotwicy, która zwisa z kolumny z Niepokalaną Dziewicą na szczycie.

W tym momencie następuje ogromne poruszenie. Wszystkie okręty walczące dotąd z Papieżem wpadają w panikę; uciekają, a w ucieczce zderzają się ze sobą, łamiąc na kawałki. Jedne toną i próbują pociągnąć za sobą inne. Tymczasem kilka małych okrętów, które dzielnie walczyły po stronie Papieża, śpieszy, by przywiązać się do kolumn. Wiele innych, przełamawszy strach przed bitwą ostrożnie obserwuje wszystko z oddali. Widząc wraki zniszczonych okrętów unoszące się wśród wirów morskich, gdy przychodzi na nie kolej, żeglują w skupieniu ku dwóm kolumnom, a dopłynąwszy, przywiązują się do haków z nich zwisających, tak że są bezpieczne przy flagowym okręcie, na którym stoi Papież. Nad morzem zapada wielka cisza.”

PRÓBA INTERPRETACJI

Tyle opowieść sprzed 150 lat. Dziś już możemy zapytać: Czy pierwszym Papieżem – dowódcą flagowego okrętu nie był Jan Paweł II? Czy to nie on dostrzegł na horyzoncie dwie kolumny ocalenia: filar Eucharystii i filar Maryi Niepokalanej? Czy to nie ku nim skierował cały Kościół, ogłaszając rok 2004 rokiem Niepokalanego Poczęcia, a rok 2005 rokiem Eucharystii? Już nie żyje. Przy sterach Kościoła stanął jego następca, szybko wybrany Benedykt XVI. Może to on doprowadzi proroctwo Jana Bosko do kresu? Do zwycięstwa?

Zwróćmy jeszcze uwagę na dwa współczesne znaki, jakie pojawiły się w Kościele. Pierwszym są słowa kard. Ratzingera z 2000 r., dziś papieża: „Niepokalane Serce Maryi jest silniejsze od karabinów i broni wszelkiego rodzaju!”. Drugim jest publikacja – w roku Niepokalanego Poczęcia – Kodu Leonarda da Vinci Dana Browna. Powróćmy do widzenia założyciela salezjanów, a odnajdziemy tam słowa o „karabinach i broni wszelkiego rodzaju”, jakimi nieprzyjaciele atakują Kościół. Kardynał użył słowa „karabiny”, które są dziś raczej przestarzałą bronią. Czyżby wybrał specjalnie to określenie, by nawiązać do wizji Jana Bosko? Bardzo wiele o tym świadczy, tym bardziej, że jedną z broni wszelkiego rodzaju są w tej wizji… książki! One są tak samo niebezpieczne dla Kościoła jak strzały z broni palnej. Mówi nam o tym wystarczająco głośno drugi znak. Pomyślmy: ileż szkody wielkiej barce Kościoła wyrządził Kod Leonarda da Vinci?

Niepokalane Serce jest dane jako ratunek. Ono i Eucharystia. Czyli – nabożeństwo pierwszych sobót, bowiem pierwszą jego nazwą (daną przez Maryję w Fatimie) był termin „Komunia święta wynagradzająca”.

SEN O XX-WIECZNYM ZWYCIĘSTWIE

Warto wspomnieć jeszcze jeden proroczy sen św. Jana Bosko, ten, w którym oglądał on dwa wielkie zwycięstwa różańcowe. W pierwszej części swej wizji ujrzał anioła trzymającego zwój z napisem „Lepanto, 1571”. W drugiej zobaczył anioła trzymającego zwój z datą 19__. Tym samym w swej wizji proroczej Jan Bosko ujrzał jakieś wielkie zwycięstwo różańcowe, które miało objawić się w XX stuleciu.

Jakie dwie cyfry mamy dopisać do drugiej daty ukazanej przez niebo? Wielu świętych i mistyków (jest wśród nich Siostra Łucja) mówiło o roku 1984. Dlaczego? Zrozumiemy to po zapoznaniu się z objawieniem, którego dostąpił papież Leon XIII i po analizie wydarzenia, jakie wpisało się pod tą datą. Przyjdzie na to niebawem odpowiednia chwila.

źródło: Wincenty Łaszewski ŚWIAT MARYJNYCH OBJAWIEŃ 100 spotkań z nadprzyrodzonością Duchowy przewodnik po objawieniach Matki Bożej

Piosenki o św. Janie Bosko

Gdy Janek Bosko jeszcze małym chłopcem był: https://www.youtube.com/watch?v=L37O_HJ0ejc

Magda Anioł „Don Bosco”: https://www.youtube.com/watch?v=5_NCE3XbfGU

Opowieści o św. Janie Bosko

Święty Jan Bosco – z serii „O Świętych dla dzieci” (Wyd. PROMYCZEK): https://www.youtube.com/watch?v=eTnyby3heqg

Inne Media

Address & Contact

Our Address

Via Maria Ausiliatrice, 32, 10152 Torino TO, Italy