Bazylika jest niewątpliwie jednym z najcenniejszych i najsławniejszych miejsc kultu Maryi. Jest to potężna budowla z czterema najwyższymi wieżami w Hiszpanii, z centralną kopułą, otoczoną dziesięcioma mniejszymi. Jedna z nich jest ozdobiona freskami Francisca de Goi. Najświętsza Dziewica del Pilar jest patronką Hiszpanii oraz wszystkich krajów z kręgu języka i kultury hiszpańskiej.
Historia tego sanktuarium, sięgająca pierwszej połowy pierwszego wieku po Chrystusie, mówi, że po Zmartwychwstaniu Chrystusa na tereny dzisiejszej Hiszpanii dotarł apostoł Jakub. Jego misja ewangelizacyjna na Półwyspie Iberyjskim spotkała się ze zdecydowanym odrzuceniem przez miejscową ludność.
W nocy 2 stycznia 40 r. udało się św. Jakubowi zebrać tylko ośmiu uczniów. Spotkali się wszyscy za murami rzymskiej wtedy Saragossy, na prawym brzegu rzeki Ebro, w miejscu gdzie wyrzucano słomę i śmieci. Zniechęcony kompletnym fiaskiem swojej misji św. Jakub pla: nował natychmiastowy powrót do Palestyny. Właśnie wtedy – jak mówi tradycja – w mroźną, styczniową noc, na niebie pojawiła się dziwna jasność i ukazali się aniołowie, którzy nieśli kolumnę (pilar) z Matką Bożą. Aniołowie postawili kolumnę na ziemi, a Maryja tak mówiła do św. Jakuba: „Synu, to miejsce jest przeznaczone do oddawania Mi czci. Dzięki tobie na moją pamiątkę ma tu być wzniesiony kościół. Troszcz się o tę kolumnę, na której ja jestem, ponieważ mój Syn, a twój Mistrz, nakazał aniołom, aby przynieśli ją z nieba. Przy tej kolumnie postawisz ołtarz. W tym miejscu, przez moją modlitwę i wstawiennictwo, moc Najwyższego dokonywać będzie niezwykłych znaków i cudów, szczególnie dla tych, którzy będą Mnie wzywać w swoich potrzebach. Kolumna ta będzie stać tutaj aż do skończenia świata”. W miejscu, gdzie stoi kolumna, św. Jakub wybudował małą kaplicę, która nazywa się Santa Capilla. (Obecnie znajduje się ona w środku potężnej budowli sanktuarium). Jakub Apostoł kilka lat później poniósł śmierć męczeńską w Jerozolimie, jednak jego zwłoki wróciły na hiszpańską ziemię i spoczęły w Santiago de Compostela. Chrześcijańscy rycerze, którzy walczyli o niepodległość Hiszpanii z wojskami muzułmańskimi, często mówili, że św. Jakub wielokrotnie pokazywał się na białym koniu, aby prowadzić ich armię do ataku na islamistów. Dopiero w roku 1170, po czterystu pięćdziesięciu latach nieustannej walki, Hiszpanie zdołali się wyzwolić spod panowania muzułmanów. Od tamtego czasu każdego roku 12 października w sanktuarium Pilar uroczyście obchodzone jest święto poświęcenia kościoła. Również 12 października Krzysztof Kolumb po raz pierwszy zobaczył brzegi Ameryki.
Niepowtarzalność sanktuarium Pilar polega na tym, że miały tu miejsce nie objawienia Najświętszej Dziewicy Maryi, lecz tajemnicze Jej przyjście „w śmiertelnym ciele” – a więc wtedy, gdy jeszcze żyła na ziemi i mieszkała w Jerozolimie. W sanktuarium w Świętej Kaplicy znajduje się kolumna (pilar), która jest znakiem przypominającym wydarzenie przyjścia Matki Bożej 2 stycznia 40 r. Tradycja mówi, że to aniołowie przynieśli tę kolumnę i tam ją postawili. Jest ona z jaspisu, bez dekoracji, jedynie okryta srebrną blachą, ma 177 cm wysokości i 24 cm średnicy. Stoi na niej 38-centymetrowej wysokości figura Matki Bożej z Dzieciątkiem, wykonana z czarnego drewna, pochodząca z XVI w. Kolumna ta symbolizuje stałość wiary i wskazuje na sanktuarium jako miejsce Bożego miłosierdzia.
Trzeba pamiętać, że cud odzyskania amputowanej nogi przez Miguela Juana Pellicera wydarzył się w 1640 r. – a więc dokładnie 16 wieków od przyjścia Matki Bożej do Jakuba Apostoła i jego ośmiu uczniów. Co więcej, było to również w nocy i około tej samej godziny.
Opis
Niejednego z nas zdziwi zapewne fakt, że pierwsze objawienie Matki Bożej miało miejsce… jeszcze za Jej ziemskiego życia. Można by je uznać za dowód posiadania przez Maryję daru bilokacji, czyli zdolności rzeczywistego pojawiania się w kilku miejscach równocześnie. Byłoby to potwierdzeniem nauczania teologów, że Najświętsza Maryja Panna, posiadając pełnię łask, cieszyła się również wszystkimi darami Ducha Świętego, także tymi nadzwyczajnymi, jak dar czynienia cudów, dar języków (jak pierwsi Apostołowie) czy umiejętność pokonywania w mgnieniu oka rozległych przestrzeni (jak diakon Filip). Dodajmy tylko, że posiadanie jakiegoś daru wcale jeszcze nie oznacza wykorzystywania go. Jezus, Bóg-człowiek, miał wszystkie wspomniane dary na własność. A iloma z nich posłużył się w czasie swego ziemskiego życia? Uzdrawiał, ale nie wszystkich i nie zawsze. Wskrzeszał, ale nielicznych. Raz sprawił, że w oka mgnieniu łódź znalazła się przy brzegu. Uciszył burzę, rozmnożył chleb. Ale czy przed swym Zmartwychwstaniem pojawiał się w kilku miejscach naraz? Nic o tym nie wiemy. Tak i Maryja, nawet, jeśli posiadała wszelkie dary łaski, nie posługiwała się nimi.
To, co wydarzyło się w hiszpańskiej Saragossie, nie było pojawieniem się Maryi związanym z darem bilokacji. To było rzeczywiście objawienie się Matki Jezusa. Jakby mieszkała już w niebie.
Wzmianka o pierwszym objawieniu Matki Bożej sięga czasów apostolskich, a dokładnie pierwszych lat po wydarzeniach paschalnych i po Zesłaniu Ducha Świętego. Uczniowie Jezusa rozeszli się już po świecie, by zgodnie z poleceniem Mistrza „głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”. Jakub Apostoł, brat Jana, umiłowanego ucznia Jezusa, ruszył na tereny dzisiejszej Hiszpanii.
Nieudana misja Apostoła Jakuba
Jego misja okazała się, co najmniej trudna. Lud, któremu Apostoł głosił Dobrą Nowinę o Chrystusie, nie chciał go w ogóle słuchać. Przez lata Jakub nie ustawał w swych wysiłkach, by zaprosić ludzi na drogę zbawienia. Na próżno.
Czyżby nawet najświętszy i wyposażony w łaski Apostoł okazywał się czasem bezradny wobec zatwardziałości grzeszników? Wygłoszenie takiego stwierdzenia byłoby, co najmniej fałszywym uproszczeniem! Polegałoby ono na zawężeniu perspektywy czasowej – oto, bowiem działalność misyjna Jakuba wcale nie zakończyła się porażką! Jego ewangelizację Hiszpanii trzeba podzielić na dwa etapy. Pierwszy to rzeczywiście czas bezskutecznych wysiłków Apostoła. Jednak pierwszy etap wcale nie jest ostatnim. Gdy bowiem człowiek zrobi wszystko, co w jego mocy, a swoją pracę bez reszty zawierzy Bogu, wcześniej czy później z nieba przychodzi pomoc. Czy nie tak było w życiu św. Dominika, na próżno nawracającego albigensów? Wiemy, że Dominik nie ustawał w swych wysiłkach – ewangelizacji wspartej postem i modlitwą, – ale heretycy nie chcieli go słuchać. Wówczas objawiła mu się Matka Najświętsza i wskazała na skuteczny środek – różaniec. Z tą chwilą rozpoczął się drugi etap działalności św. Dominika – czas zbierania niezwykłych owoców.
Czyż nie tak było w życiu proboszcza parafii Notre Dame de Victoires w Paryżu, którego po czterech latach bezskutecznej pracy wsparła Matka Boża? Czy nie tak może być w naszym życiu?… Choć pomoc z nieba nie musi być tak widzialna, jak w przypadku św. Jakuba Apostoła.
Pomoc z nieba
Drugi etap działalności misyjnej św. Jakuba zaczął się w roku 40, dokładnie 2 stycznia (inna wersja mówi o 12 października). Jeszcze przed chwilą Jakub Apostoł powątpiewał w sens podejmowanej przez siebie pracy ewangelizacyjnej i rozważał możliwość opuszczenia hiszpańskiej ziemi. Ile lat można spotykać się z obojętnością i nienawiścią? Nawet największa świętość i największa gorliwość mają swe granice. Może nie ma ich tylko świętość najświętsza z najświętszych, ta, która mieszka w Niepokalanym Sercu Maryi, zawsze cierpliwym, zawsze gotowym nieść pomoc grzesznikom, umiejącym czekać nawet do ostatniej godziny życia. Tak, chyba tylko Matka Najświętsza umie do końca wyczekiwać owoców naszego nawrócenia.
Wywyższona Madonna
To zwykle właśnie ta Najcierpliwsza przychodzi z pomocą nam, którzy nie potrafimy być cierpliwi jak Bóg. To właśnie Ona ukazała się wątpiącemu Jakubowi, który zatopiony w modlitwie pytał Boga, co ma czynić.
Możemy sobie wyobrazić jego radość i zdumienie, gdy stanęła przed nim Ta, którą znał osobiście z czasów wędrowania z Jezusem po Judei i ziemi galilejskiej, którą podziwiał za wytrwanie w wierze w Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Wiedział, że wiara całego Kościoła przetrwała w tamtych dniach tylko w sercu tej niezwykłej Kobiety. A potem uczył się od Niej modlitwy w Wieczerniku, modlitwy tak wielkiej, że w dniu Pięćdziesiątnicy otwarło się niebo i Bóg wylał na zebranych wokół Maryi swe wspaniałe dary. Teraz widzi tę samą Maryję w Hiszpanii!
Spotkanie miało miejsce nad brzegiem rzeki Ebro, w Saragossie. Maryja ukazała mu się na alabastrowym filarze jednej z rzymskich budowli. Otaczał Ją chór aniołów śpiewających na Jej cześć. To było objawienie kogoś, kto już zamieszkuje niebo!
Tak, Maryja żyła jeszcze na ziemi, ale już odbierała hołdy w niebie, już była jego niekoronowaną Królową. Niech nas to nie dziwi, przecież niebo i ziemia to nie są dwa odległe światy, które się z sobą nie kontaktują, nie przenikają, nie mają ze sobą nic wspólnego. Przypomnijmy sobie, co powtarzamy każdej niedzieli, wyznając uroczyście w naszym chrześcijańskim Credo: „Wierzę w świętych obcowanie”. Nie chodzi tu wcale o obcowanie świętych między sobą w niebie, lecz o ich obcowanie z nami! Chodzi o wstawiennictwo świętych! Chodzi o przenikanie się nieba i ziemi!
To dlatego mówi się, że Matka Najświętsza nigdy nas nie opuściła. To dlatego z taką łatwością raz po raz pojawia się między nami.
Staroruska legenda
Może znana jest nam piękna starożytna legenda, której bohaterem jest inny wielki Apostoł, św. Andrzej. Opowiada ona, jak po męczeńskiej śmierci ten uczeń Chrystusa był oprowadzany po niebie przez anioła. Przechadzając się po wspaniałościach wyżyn niebieskich, św. Andrzej szukał Maryi. Dlaczego? Bo jak św. Jakub poznał Ją osobiście, a doświadczenie Jej niezwykłej świętości na zawsze odcisnęło na nim piętno. Nie mógł o Niej nie myśleć. Nie mógł Jej nie podziwiać. Nie mógł nie próbować Jej naśladować. Ona była mu Matką, Panią, Wzorem. Ona była Miejscem, gdzie Bóg był dostępny dla każdego. Kto się zbliżył do Maryi, temu Bóg hojnie dawał siebie. Św. Andrzej rozgląda się, ale nigdzie nie widzi Maryi. Wreszcie pyta anioła: „Gdzie Ona jest?”. Nie musi rozwijać pytania ani uściślać, kim jest „Ona”. Anioł wie, że nowy mieszkaniec nieba tęskni za Matką Najświętszą.
Z jego ust padają słowa: „Nie ma Jej tu. Ona wciąż pozostaje na ziemi, by osuszać łzy swoich płaczących dzieci”.
Obecność Maryi wśród nas jest namacalna. To codzienne potwierdzanie artykułu naszego wyznania wiary, mówiącego o świętych obcowaniu.
Pierwsze przesłanie
Maryja, ukazawszy się Apostołowi Jakubowi, przekazała światu swe pierwsze niebieskie przesłanie. Zastanawiające, że zaczęła swe orędzie od polecenia, by w miejscu Jej objawienia wybudowano kaplicę.
Zbudowanie kaplicy to prośba nieodłączna od Maryjnych objawień. To życzenie pojawia się niemal zawsze (kilka wyjątków to objawienia w już postawionych świątyniach: na przykład Rue du Bac, Notre Dame de Victoires, czy L’Ile Bouchard). Jakby Matka Chrystusa chciała nam pokazać, że z woli Boga oddawana Jej cześć owocuje wylaniem na świat obfitej łaski i miłosierdzia. Prośba o postawienie kaplicy świadczy tylko o jednym: że Pan pragnie, by Maryja była coraz bardziej znana i miłowana, że Ją uczynił pośredniczką naszego zbawienia.
Mamy więc prośbę o szerzenie kultu Maryjnego. W tym samym zdaniu Matka Najświętsza od razu dodaje, że mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego wkrótce się nawrócą. Czyżby to było nawrócenie „przez cześć oddawaną Matce Bożej”?
Wielki cud i wielka bazylika
Święty Jakub spełnił prośbę Maryi – wybudował kaplicę na Jej cześć. Dodajmy, że była to pierwsza chrześcijańska świątynia poświęcona Matce Bożej. Zaś Matka Najświętsza dotrzymała swej obietnicy – Hiszpanie przyjęli wiarę w Jej Syna.
Dziś po Jakubowej kaplicy nie pozostał najmniejszy ślad. Ale w tym samym miejscu wznosi się wspaniała katedra, w której cześć odbiera Matka Boża na Filarze: umieszczona na niewielkim filarze piękna gotycka figura Maryi z Dzieciątkiem.
Powstała ona na początku XVII w. jako wyraz wdzięczności Hiszpanów za obecność Matki Bożej na ich ziemiach. Wprawdzie naród ten zawsze doznawał od Niej pomocy i pociechy, wielokrotnie ratowała go Ona w niebezpieczeństwach, ale cud, który wydarzył się w 1640 r., przerósł najśmielsze oczekiwania największych czcicieli Matki Bożej. Maryja okazała swą moc, moc tak potężną, że nie uciekać się do Maryi i nie oddawać Jej hołdu byłoby dowodem szatańskiej głupoty.
Miguel Juan Pellicer miał dwadzieścia lat, gdy amputowano mu nogę. Dwa pierwsze lata swego kalectwa spędził w sanktuarium Matki Bożej na Filarze, gdzie obmywał swój kikut olejem z lamp palących się na cześć Matki Zbawiciela. W Wielkim Poście 1640 r. wrócił do rodzinnej wioski Calandy. W domu spał na sienniku w tej samej izbie, co matka i ojciec. W nocy z 29 na 30 marca matka spostrzegła, że spod koca wystają dwie nogi Miguela. Obudziła go, by przekonać się, że po dwóch latach i pięciu miesiącach od operacji jej syn odzyskał utraconą nogę!
Nikt nie miał wątpliwości, komu należy dziękować za cud. Tym bardziej że zaangażowane autorytety kościelne i medyczne potwierdziły, że dokonał się niewytłumaczalny niczym cud. Powołano nawet świadków, którzy zakopali amputowaną nogę na miejscowym cmentarzu.
Ten cud sprawił, że Hiszpanie postanowili uczcić Matkę Najświętszą budowlą godną Jej wielkości i dobroci.
Dodajmy, że Nuestra Senora del Pilar raz po raz czyni wielkie cuda. Udowodniła swą moc także w 1936 r., kiedy podczas wojny domowej w Hiszpanii zrzucono na Jej sanktuarium dwie bomby. Żadna z nich nie eksplodowała.
Modlitwa papieska
Dnia 6 listopada 1982 r. Saragossę odwiedził Ojciec Święty Jan Paweł II. W miejscu objawienia Matki Bożej odmówił modlitwę:
Najświętsza Dziewico del Pilar!
Pomnóż naszą wiarę,
umocnij nadzieję,
ożyw naszą miłość.
Przybądź z pomocą tym,
których spotykają nieszczęścia,
którym doskwiera samotność,
niewiedza, głód lub brak pracy.
Umocnij słabych w wierze.
Rozbudź u młodych
gotowość całkowitego oddania się Bogu.
Opiekuj się, o Maryjo,
po macierzyńsku tymi,
którzy Ciebie wzywają…
A my dodajmy: Pomóż nam uwierzyć w Twe cuda, tak wielkie, że Pius XII wołał zdumiony:
Z trudem wierzymy naszym oczom, widząc cuda, jakich dokonuje Maryja!.