Królowa Pokoju
Medjugorie 1981
Medjugorie. Jedni wymawiają tę nazwę z pełnym namaszczenia szacunkiem, widząc w tej maleńkiej osadzie stolicę niebieskiej Królowej. Inni machają ręką z lekceważeniem – niewiele wiedzą o tamtejszych objawieniach i więcej wiedzieć nie chcą. Tymczasem Medjugorie trwa przy swoim podwójnym powołaniu. Sześcioro jego mieszkańców gorliwie stawia się na spotkania z Matką Najświętszą, wysłuchuje Jej orędzia, przekazuje je ludziom. Pozostali mieszkańcy parafii (i oczywiście sami wizjonerzy) wprowadzają w życie to, o czym mówi Posłanka z nieba. Przybywający tam pielgrzymi mówią zgodnie, że takiej wspólnoty przepełnionej po brzegi Bogiem nie spotkali nigdy. „Moc szatańska została tam złamana” – mówią ci, którzy mieszkali tam wiele miesięcy. Ten element współdziałania ludzi jest w Medjugorie bardzo widoczny: „Bez was nie mogę pomóc światu” – ogłasza Madonna.
Medjugorie jest pięknie położoną wioską w Bośni i Hercegowinie. Wokół ścielą się wzgórza, ze słynnym Podbrdo i górą Križevac. Do Adriatyku jest niespełna 70 km. To rodzinna wioska sześciorga wizjonerów. Wybrańcami Matki Bożej są kolejno: Vicka Ivanković (ur. 1964), Mirjana Dragičević (1965), Marija Pavlović (1965), Ivanka Ivanković (1966), Ivan Dragičević (1965) i Jakov Čolo (1971). Późnym popołudniem 24 czerwca 1981 r., w uroczystość św. Jana Chrzciciela, ich świat uzyskał nowy wymiar: wkroczyła weń nadprzyrodzoność.
Wielka uwertura
Może dlatego Maryja wybrała ten dzień na początek objawień, bo chciała wskazać na podobieństwo swego orędzia do słów Jana Chrzciciela wzywających do nawrócenia i pokuty w obliczu grozy zbliżającego się Sądu. Ów związek staje się dla nas tym bardziej czytelny, gdy uświadomimy sobie, że objawienia w Medjugorie zostały poprzedzone wielką uwerturą, gwałtowną, aż przerażającą. Dobrze charakteryzuje ją okrzyk jednej z mieszkanek Medjugorie: „Wygląda to tak, jakby nastał u nas Dzień Sądu!”. O czym mowa? Tego dnia nad Medjugorie rozpętała się straszliwa burza, jakby Bóg uwolnił na chwilę wszystkie żywioły. Grzmoty spadały z nieba jak oszalałe. Było wiele pożarów. Spłonęła miejscowa poczta.
Czy nie widzimy związków między grzmotami spadającymi na ziemię i pełnym ognia krzykiem Jana Chrzciciela, proroka ogłaszającego czas Sądu? Dziś możemy łączyć ze sobą te dwie sceny i nadać tamtej burzy charakter religijnego znaku wskazującego na wezwanie kierowane do nas z Medjugorie. Wtedy jednak nikomu nie przeszło przez myśl, iż tamta nawałnica miała skierować uwagę ludzi na „Dzień Sądu”. A Bóg daje wiele tego typu naturalnych znaków, które powinny budzić w nas świadomość przemijania tego świata. Bóg mówi głosem natury, ale my go zazwyczaj nie słuchamy…
Widziana z daleka
Po gwałtownej burzy nastał gorący dzień. Vicka spała po trudzie porannych egzaminów z matematyki. To do niej kierowały się dwie przyjaciółki: Ivanka i Mirjana. Przez cały rok uczyły się w pobliskich miastach, na wakacje przyjechały na wieś, do swoich dziadków. Dla Ivanki towarzystwo Mirjany było jak balsam. Miesiąc temu zmarła jej matka, Jagoda, ojciec pracował w Niemczech; dziewczyna czuła się bardzo samotna. To właśnie temu obolałemu sercu pierwsza ukazała się niebieska Matka, by ją utulić i pocieszyć.
„Spójrz, tam jest Matka Najświętsza!” – Ivanka pokazywała coś Mirjanie: na wzgórzu Podbrdo poruszała się jakaś postać odziana w szarą suknię. Przestraszone uciekły do najbliższego domu, do Mariji i Milki Pavlović. Po jakimś czasie wizjonerki zdecydowały się towarzyszyć młodszej siostrze, która szła sprowadzić owce z pastwiska. Kiedy znalazły się w miejscu, skąd widać było Podbrdo, Ivanka znów spojrzała na wzgórze. „Zobaczyłam Madonnę z Jezusem na rękach. Potem spojrzały w tę stronę również Mirjana i Milka i też Ją ujrzały”. Milka szybko odeszła po swoje stado, zaś starsze dziewczęta, przerażone, pobiegły do domu Vicki. Ponieważ ich przyjaciółka spała, przekazały matce prośbę: „Gdy tylko się obudzi, niech przyjdzie do domu Jakova”. Marija była kuzynką dziesięcioletniego Jakova i wiedziała, że z jego domu roztacza się doskonały widok na wzgórze. Jeśli coś jest na jego szczycie, będzie stamtąd widoczne jak na dłoni.
Gdy Vicka dotarła do domu Jakova, przerażona ani myślała spojrzeć przez okno w stronę Podbrdo. Uciekła. Zatrzymała się dopiero, kiedy wpadła na szesnastoletniegoletniego Ivana Dragičevicia i 22-letniego Ivana Ivankovica. Była w rozterce. Z jednej strony chciała zobaczyć Madonnę, z drugiej bała się panicznie. Chłopcy zgodzili się podejść z nią bliżej wzgórza. Nagle Ivan Dragičevic spojrzał na Podbrdo i uciekł w popłochu. Vicka, nie podnosząc oczu, zapytała drugiego Ivana, czy coś widzi. „Widzę coś białego, co się obraca” – odpowiedział. Wtedy dziewczyna spojrzała na wzgórze. W odległości dwustu metrów stała Matka Najświętsza. „Zobaczyłam Ją, tak jak widzę was – opowiadała potem. – Miała na sobie szarą suknię i biały welon, na głowie koronę z gwiazd. Oczy miała niebieskie, włosy ciemne, policzki zaróżowione. W rękach trzymała coś, co przykrywała i odkrywała – nie mogłam jednak dostrzec, co to takiego. Zaczęła przyzywać nas do siebie – ale kto by myślał podejść bliżej!”
Pierwsze spotkanie
Wizjonerzy doświadczyli tego, co teologia określa mianem „misterium tremendum et fascinosum” – ich udziałem stała się tajemnica budząca grozę, a zarazem pociągająca. Ale w prawdziwym doświadczeniu Boga lęk zawsze ustępuje pragnieniu spotkania… Tak było i w Medjugorie. Nazajutrz Ivanka, Mirjana, Vicka i Ivan postanowili przyjrzeć się bliżej miejscu wczorajszego objawienia. Jeśli ukazałaby się im Matka Boża, Vicka miała dać znać Jakovowi i Mariji. Wizjonerzy, mniej czy bardziej świadomie, marzyli o spotkaniu z Niepokalaną. Ale nie wszyscy – Ivan Ivanković i Milka Pavlović nie przyszli. Nigdy też już nie zobaczyli Matki Najświętszej. Wstępne doświadczenie, którym obdarzył ich Bóg, nie znalazło oddźwięku w ich sercach.
Znów Ivanka pierwsza zauważyła Matkę Najświętszą, po chwili troje pozostałych. Vicka zawołała Jakova i Mariję. Kiedy Madonna zaczęła przywoływać wizjonerów, ci popędzili w górę. „Biegliśmy, jakbyśmy mieli skrzydła, po ostrych kamieniach i jeżynach” – wspomina Vicka. Kilku dorosłych widziało ich bieg i nie mogło zrozumieć, co się dzieje. „Żeby dostać się na szczyt trzeba przynajmniej 12 minut – mówił wuj Mirjany. – A oni dotarli tam w 2 minuty. Byłem śmiertelnie przerażony”. Oddajmy jeszcze głos Vicce: „Biegliśmy w stronę Madonny jakby coś nas ciągnęło. Bałam się. Byłam boso, ale ciernie mnie nie raniły. Kiedy znaleźliśmy się blisko Niej, coś powaliło nas na kolana. Jakov klęczał w samym środku ciernistego krzaka i byłam pewna, że będzie pokaleczony. Nie miał najmniejszego zadrapania. Zaczęliśmy się modlić…”.
Znajdowali się tuż przed Matką Najświętszą. „Była przepiękna – mówili potem. – Otaczało Ją światło”. I wtedy odezwała się Ivanka – znowu ona pierwsza! Zapytała o swoją matkę. Matka Boża zapewniła, że Jagoda jest szczęśliwa. Ponieważ kobieta zmarła sama w szpitalu, dziewczyna zapytała, czy umierająca nie chciała przekazać czegoś swoim dzieciom. „Tylko to, że macie słuchać swojej babci – uśmiechnęła się Madonna. – Macie troszczyć się o nią, bo jest stara i niezdolna do pracy”.
Wizja trwała około kwadransa. Maryja nie przekazała żadnego orędzia. Spotkała się tylko po to, aby wzbudzić w wizjonerach przemożne pragnienie zjednoczenia się z Nią. I by ukoić ból Ivanki.
Świadkami ostatnich minut objawienia było kilku mężczyzn, którzy wspięli się na górę w ślad za dziećmi. Z tą chwilą objawienia w Medjugorie stały się publiczne.
Płacząca Madonna Pokoju
Następnego dnia w miejscu objawień zgromadził się kilkutysięczny tłum. Maryja powiedziała, kim jest, dlaczego przyszła do Medjugorie i o co prosi: „Jestem Najświętszą Maryją Panną. Wybrałam to miejsce, ponieważ jest tu wielu głęboko wierzących. Łączcie się ze mną w modlitwie”. To modlitewne zjednoczenie było środkiem umożliwiającym przekazanie orędzia i wylanie związanych z nim łask. Wezwanie to było skierowane nie tylko do samych wizjonerów. Przedmiotem objawień była w pewnym sensie cała parafia. Kiedy po czterech latach mieszkańcy Medjugorie osłabli w gorliwości, Matka Boża uznała, że czas zakończyć objawienia. 4 kwietnia 1985 r. ogłosiła: „Dzisiaj jest dzień, kiedy zamierzałam przestać dawać wam orędzia, ponieważ niektórzy nie przyjęli mnie. Parafia zrobiła jednak postępy…”.
Widzenie na Podbrdo skończyło się. Wizjonerzy, rozdzieleni przez tłum, wracali do swych domów. Marija szła w towarzystwie kilku kobiet. Nagle poczuła, że jakaś siła każe jej odłączyć się od grupy. Po chwili ujrzała niezwykłe widzenie: krzyż, pusty, jaśniejący tęczą kolorów, a przed nim płacząca Matka Najświętsza. „Pokój, pokój, musicie pragnąć pokoju – wołała Święta Dziewica. – Na ziemi musi zapanować pokój, musicie pojednać się z Bogiem i z bliźnimi. Pokój, pokój, pokój!”.
„To było przejmujące doświadczenie – mówi Marija. – Ujrzałam płaczącą Madonnę, a widok ten kazał mi oddać się całkowicie wypełnieniu Jej próśb. Ona przyszła, by wszystkich nas zachęcić do szukania pokoju – pokoju w naszych sercach, pokoju w naszych rodzinach, pokoju na świecie.”
Gdyby w tym miejscu zamknęło się orędzie z Medjugorie, jego waga pozostałaby ogromna. Zajrzyjmy w głębię naszych serc, spójrzmy w nasze rodziny, rozejrzyjmy się po świecie. Wciąż żyjemy w cieniu wojny. Tak było też latem 1981 r. – świat stał na krawędzi samozniszczenia. Stosunki między supermocarstwami były napięte. Spodziewano się inwazji Związku Radzieckiego na Polskę, rok wcześniej wojska sowieckie zaatakowały Afganistan. Groziła wojna nuklearna… Ale dziś świat nie jest bezpieczniejszy. Ani w nas, ani wśród nas nie ma pokoju. Jest on dla nas tak nieosiągalny, że w Fatimie Matka Najświętsza związała go dopiero z triumfem swego Niepokalanego Serca, którego warunkiem jest nasze zawierzenie się Jej i podjęcie pokuty. W Medjugorie Maryja mówi z goryczą: „Szatan drwi z was i z waszych dusz, a ja nie mogę wam pomóc, bo jesteście z dala od mojego Serca… Jesteście tacy zimni”.
Aktualność orędzia pokoju z Medjugorie każe nam z uwagą przyglądać się całemu przesłaniu kierowanemu z tej wioski leżącej wśród wzgórz. A jest ono bogate. Z wezwaniem do pokoju związane zostało nawrócenie, surowa pokuta, modlitwa, ostrzeżenie przed karą i czekającym Sądem.
Lawina wydarzeń
Wydarzenia jakby wypadły spod ludzkiej kontroli. Wieść o objawieniach ściągała do Medjugorie coraz większe tłumy, władze wydawały kolejne zakazy publicznych zgromadzeń, milicja organizowała blokady, objawienia przenosiły się w inne miejsca, w końcu na prośbę wizjonerów Maryja zaczęła ukazywać się w kościele. Proboszcz parafii został skazany na trzy i pół roku więzienia za przygotowywanie zamachu stanu. Ludzie oglądali na niebie nadprzyrodzone znaki: fatimski cud słońca, napis „MIR” („Pokój”), z pobliskiego wzgórza znikał krzyż lub na jego miejsce pojawiała się postać Chrystusa. Codzienne objawienia trwały do 40 minut. Były proste. Zawsze skupiały się na potrzebie pojednania.
Maryja ogłasza widzącym, że będzie im ujawniać dziesięć tajemnic. Komu przekaże ostatnią tajemnicę, temu przestanie się ukazywać każdego dnia. Pierwsza wszystkie tajemnice otrzymała Mirjana, potem Ivanka i Jakov. Do dziś z Matką Bożą rozmawiają codziennie Marija, Vicka i Ivan. Wiemy, że w siódmej tajemnicy była mowa o jakiejś karze, która została anulowana ze względu na spełnienie przez ludzi próśb Madonny.
Objawienia trwają po dziś dzień. Matka Boża powtarza: „Drogie dzieci. Wzywam was latami przez te orędzia, które wam daję… Latami wzywam was i zachęcam do głębokiego życia duchowego… Czytajcie każdego dnia orędzia, które wam daję, przemieniajcie je w życie”. Tych orędzi jest już blisko czterysta. Maryja wskazuje w nich drogę do pokoju. Jest to droga zjednoczenia się z Nią przez gorliwą modlitwę, surowy post, wielką ofiarę.
Dwa możliwe wybory
To zaledwie kilka zdań z wielkiej księgi objawień w Medjugorie. Można by przytoczyć jeszcze wiele innych, nawet ważniejszych i ciekawszych informacji. Zakończmy naszą krótką opowieść przypomnieniem spotkania Mirjany z szatanem. „Zamknęłam się w moim pokoju i czekałam na Madonnę. Uklękłam… Nagle błysnęło światło i pojawił się szatan… Wyglądał okropnie… cały czarny… przerażający. Poczułam się słabo i zemdlałam. Kiedy przyszłam do siebie, wciąż tam stał i śmiał się… Powiedział, że będę bardzo piękna i szczęśliwa w miłości i w życiu, itd., ale nie potrzebuję Madonny i mej wiary. «Nie dała ci nic poza cierpieniem i trudami» – rzekł. Z kolei on może mi dać wszystko, czego zapragnę. Wtedy coś w moim wnętrzu krzyknęło: Nie! Nie! Nie!…Wówczas szatan zniknął, a pojawiła się Madonna. Natychmiast powróciły mi siły, jakby mi je Ona przywróciła… «To była bolesna próba – powiedziała – ale obiecuję ci, że nigdy się to nie powtórzy”.
Każdy z nas stoi przed tym samym wyborem. Co nas pociągnie? Możemy być piękni i szczęśliwi i mieć wszystko, co chcemy, ale bez Maryi i bez wiary. Możemy też pozostać przy Matce Najświętszej i wejść na drogę trudów i cierpienia. To droga na pewno prawdziwa. To droga wskazana przez Medjugorie.
Pytanie o prawdziwość objawień
Miliony ludzkich serc zwróciło się w stronę małej hercegowińskiej wioski. I nie były to tylko serca gorliwych czcicieli maryjnych. Orędzie Królowej Pokoju pociągnęło również ludzi jeszcze niedawno obojętnych, nawet niechętnych kultowi Matki Bożej. Mieszkańcy Europy i obu Ameryk, Chin, Korei, Wietnamu, Libanu i Australii przyjęli matczyne wezwanie Maryi i pomnożyli liczbę tych, którzy swą duchowość oparli na radykalnym wezwaniu „Gospy”. Zmieniło się życie nie tylko rzeszy katolików, ale też prawosławnych i protestantów. Wszyscy oni opuścili duchowo zeświecczony świat i rozpoczęli największą przygodę swego życia: codzienną weryfikację mocy i piękna orędzia z Medjugorie.
Medjugorie fascynuje, pociąga, dziwi, szokuje, oburza. Nie można przejść obok niego obojętnie. Jakby domagało się jasnego określenia przez nas naszej duchowej postawy, sprecyzowania naszego ewangelicznego radykalizmu. Ci, którzy wierzą w autentyczność objawienia, w rozmowach z ich przeciwnikami posługują się zazwyczaj argumentem osobistego doświadczenia: „Pojedźcie, zobaczcie, a uwierzycie”. Faktycznie, wielu z tych, którzy wątpili, znalazłszy się w Medjugorie, stało się gorliwymi obrońcami tych kontrowersyjnych objawień.
Prawdziwe czy nieprawdziwe?
Dla wielu wydarzenia, które mają miejsce w Medjugorie, są prawdziwym objawieniem obecności Matki Najświętszej i Jej macierzyńskiej troski o współczesny świat. Ponad 30 milionów ludzi, poznawszy orędzie, które w dziwny sposób przemówiło do ich serc, podjęło trud pielgrzymki do maryjnego zakątka w Bośni i Hercegowinie. Powróciwszy stamtąd, opowiadają o otrzymanych łaskach, o doświadczonym pokoju, o przemianie, jaka się w nich dokonała. Mówią, że orędzie z Medjugorie stało się kompasem, według którego układają dzień po dniu swoje życie. Mówią, że chcą tam powracać. Są tacy, którzy zamieszkali tam na stałe.
W stronę byłej Jugosławii z wielką rezerwą patrzą na przykład ci, którzy swą pobożność od lat budowali opierając się na przesłaniach któregoś z poprzednich objawień Maryjnych. Pytają: Czy szatan chce odwrócić uwagę od objawień już uznanych przez Kościół? A może Medjugorie to tylko echo Fatimy?
To nie może być szatan!
Pierwsze z pytań znajduje chyba tylko jedną prawdziwą odpowiedź: wprawdzie historia zna fakty przebierania się szatana za Matkę Najświętszą (choćby jedno z objawień w Gietrzwałdzie), ale nie wydaje się, aby Medjugorie miało coś wspólnego z mocami piekła. Dlaczego? Pomyślmy tylko: Jaki pożytek miałby szatan z nawrócenia milionów ludzi? Jakie korzyści wyciągałby z postów o chlebie i wodzie i z wielogodzinnych modlitw do swego największego Wroga – Matki Najświętszej? Co dobrego dla siebie mógłby wyprowadzić z apeli o pokój, pojednanie i przebaczenie? I po co straszyłby sobą i ostrzegał przed piekłem? I czy cieszyłoby go skupienie ludzkiej uwagi na rzeczach ostatecznych – na niebie, czyśćcu i piekle? Po stokroć nie! Zresztą sam Jezus mówi, że jeśli szatan wystąpiłby przeciwko sobie, to dni jego królestwa są policzone (por. Mt 12, 25-27). Każe też nam po owocach rozpoznawać, czy coś pochodzi z nieba, czy z otchłani piekła (por. Mt 7, 16). I jeszcze jedno, najważniejsze kryterium: zawsze trzeba pytać o zgodność objawienia z Ewangelią. A objawienie w Medjugorie nazywa się „matczyną Ewangelią” – i nie jest to tylko ładne hasło! Maryja mówi: „Żyjcie przesłaniem Ewangelii”. W świetle tych kryteriów wolno nam postawić pierwszą konkluzję: nie jest to chyba działanie szatana.
Czy tak inne objawienia mogą być prawdziwe?
Pojawiają się jednak kolejne wątpliwości. Na przykład, że objawienia w Medjugorie są tak inne od znanych nam z historii! Nigdy jeszcze Matka Najświętsza nie objawiała się tak długo – fenomen Medjugorie trwa już 22 lata i zdaniem niektórych trwać będzie tak długo, jak długo żyć będą tamtejsi wizjonerzy. Istnieje wytłumaczenie tego faktu, które jednak wcale nie rozwiązuje problemu, a jedynie przenosi je na inną, jeszcze bardziej kontrowersyjną płaszczyznę. Wizjonerzy zgodnie mówią, że są to ostatnie objawienia Maryjne w dziejach świata, stąd są tak częste i trwają tak długo. Wiele słów, które padają w Medjugorie, sugeruje, że Matka Najświętsza przygotowuje świat do Dnia Sądu. Ale od razu przypomina się nam tekst biblijny mówiący, że o tym dniu nie wie nawet Syn Boży, tylko Ojciec! (por. Mt 24, 36). Czyli Maryja nie może znać, „owego dnia i godziny”, a jeśli ma udział w tej tajemnej wiedzy Boga Ojca, to z pewnością nie przekaże jej mieszkańcom ziemi. Bo dzień ostateczny, choć poprzedzony znakami, spadnie na nas niespodziewanie (por. Mt 24, 32). Jeżeli ktoś mówi, że o nim wie, jest kłamcą (por. Mt 24, 24-27)! Odpowiedź na ten zarzut jest logiczna: Maryja nie mówi o datach, Ona przygotowuje nas tak, jak inne „przedapokaliptyczne” znaki, jak choćby pozostałe współczesne objawienia (np. Akita czy Betania). Medjugorie jest jedną z szans danych światu, by wejść przygotowanym w czas ostateczny. Zresztą samo Medjugorie ma dać ludzkości widzialny znak mówiący o prawdziwości objawień. Będzie on jednak znakiem „ostatniej szansy” – dla tych, którzy nie wierzyli, pozostanie już niewiele czasu na nawrócenie. Czyżby Medjugorie było wpisane w wydarzenia związane z powtórnym przyjściem Chrystusa? Wydaje się to po ludzku mało prawdopodobne. Po ludzku tak, ale po Bożemu?
Jeszcze jedno: w Medjugorie pojawia się wątek apokaliptyczny, a w nim wiele szokujących faktów. Ograniczmy się do jednego przykładu: zabranie Vicki i Jakova przez Najświętszą Maryję Pannę w podróż do nieba, piekła i czyśćca. Znowu wydaje się nam to po ludzku niemożliwe, ale przecież Maryja w swoich objawieniach może posługiwać się różnymi symbolami – nawet symbolem „podróży w świat rzeczy ostatecznych”. Tym bardziej musimy powstrzymać się od osądu tego wydarzenia, że Jakov i Vicka rzeczywiście w niewytłumaczalny niczym sposób zniknęli na 20 minut…
Czy Maryja mówi zbyt wiele?
Podnosi się też inną wątpliwość. Zdawałoby się, że opierając się na doświadczeniu całej historii Kościoła, jesteśmy już w stanie określić pewne cechy osobowości objawiającej się Maryi. Mówi Ona zawsze niewiele, zawsze konkretnie. Przekazuje słowa zachęty i upomnienia, po czym powraca do nieba. Jest Panią Orędzia, ale jednocześnie pozostaje Niewiastą Milczenia. Jej obecność przy swoich dzieciach pozostaje zazwyczaj ukryta. A tu, w Medjugorie i pojawia się tak często i mówi wiele, bardzo wiele. Czy to ta sama Maryja? Być może wie Ona jako doskonały niebieski Pedagog, że tym razem trzeba przemówić do ludzi inaczej. Może jako niebieska Matka uznała, że do współczesnych dzieci trzeba podchodzić w odmienny sposób? Nie wystarczy już „tradycyjne orędzie”. Może rzeczywiście ludzie potrzebują innego języka objawień? Zauważmy – owoce tego odmiennego sposobu przekazania orędzia są niezwykłe!
Ale – powiedzą niektórzy – inne, równoległe z Medjugorie objawienia pozostają tradycyjne. Nie jest to do końca prawdą. Przypomnijmy sobie Akitę, Kibeho, San Nicolás, Betanię. To bez wątpienia dość szczególne objawienia w porównaniu z poprzednimi.
Czy Medjugorie może nakładać się na inne objawienia?
Lawina zarzutów nie ustaje. Jak odpowiemy na zarzut, że objawienia w Medjugorie nakładają się na inne, mniej czy bardziej formalnie uznane przez Kościół? Maryja ukazuje się w Medjugorie, a jednocześnie pojawia się w rwandyjskiej Kibeho (1981), w Damaszku w Syrii (1982), w argentyńskiej San Nicolás (1983-1990), w wenezuelskiej Betanii (1984), w Manili na Filipinach (1986), na Ukrainie (1987), w Itmanowej na Słowacji (1990-1995), w Conchabamba w Boliwii (od 1994)… Nie jest to jednak problem teologiczny, wszak wniebowziętą Matkę Najświętszą cechuje atrybut wszechobecności (pierwszy raz formalnie potwierdzony przez Kościół w objawieniach w Guadalupe). Maryja jest obecna ze swym miłosiernym sercem nie tylko w każdym objawieniu, ale i w każdym sanktuarium, w każdej świątyni i w każdym domu, gdzie wznoszą się do nieba modlitwy uwielbienia, dziękczynienia i błagania. Jest ukrycie obecna przy każdym swoim dziecku (znów piękny przykład w Guadalupe)! Wystarczy więc stwierdzić, że w przesłaniach z Medjugorie nie mamy ani jednej wzmianki o odwracaniu uwagi od innych objawień aprobowanych przez Kościół i że słowa mówiącej po chorwacku Madonny i słowa wypowiadane przez Matkę Bożą, która ukazywała się w innych częściach świata, nie wykluczają się, lecz przeciwnie – uzupełniają, wzmacniają wzajemnie swe wezwanie do nawrócenia, pokuty, modlitwy, zmiany życia. A tak jest rzeczywiście. Pamiętajmy przy okazji o tym, że Medjugorie nie wyczerpie całego bogactwa matczynego Serca Maryi, jak nie wyczerpie jego żadne inne objawienie. Nie uczynią tego nawet wszystkie Jej objawienia razem wzięte! Jej miłości, Jej potęgi, Jej bliskości nie wypowiedzą nasze słowa, nie ogarną nasze pojęcia, nie wyrażą nasze uczucia. Stąd każde spotkanie z Matką Bożą będzie jak ułożenie kolejnego małego kamyka na wielkiej mozaice przedstawiającej Jej miejsce w Bożych planach zbawienia. A po ludzku plany te są nieskończone…
Czy Maryja może wystąpić przeciw biskupowi?
Na koniec podnieśmy jeszcze dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy zaangażowania się Matki Bożej w spór między biskupem z Mostaru a franciszkanami z Medjugorie, drugi – podania przez Nią „prawdziwej” daty swoich urodzin. Wiemy, że bp Pavao Zanic początkowo sympatyzował z objawieniami w Medjugorie, kiedy jednak dzieci opowiedziały Maryi o jego konflikcie z zakonnikami w diecezji, ta stanęła po stronie tych ostatnich, mówiąc, że nie uczynili oni nic złego, biskup zaś działa zbyt pośpiesznie i powinien przemyśleć swe postępowanie. Reakcja ordynariusza Mostaru była poniekąd słuszna. Rozgniewany biskup wykrzyknął: „Matka Najświętsza nigdy nie zwróciłaby się w ten sposób do biskupa!”. Rzeczywiście, we wszystkich znanych nam objawieniach Maryja zawsze każe wizjonerom okazywać absolutne posłuszeństwo biskupom i współpracować z nimi na ich warunkach. Tak, dziwią trochę słowa Matki Bożej, choć – kiedy przyjrzymy się im bliżej – nie wzywają one do nieposłuszeństwa biskupowi czy do jego lekceważenia. Jego decyzje pozostają wiążące, a jego autorytet jest niekwestionowany. Tylko… Maryja sugeruje, by poddani Zanicowi franciszkanie, przyjąwszy z pokorą jego dekrety, nie czuli się sprawcami zarzucanego im zła. Może więc i ten zarzut da się obalić.
A co ze wspomnianą datą urodzin? Matka Najświętsza wprowadziła spore zamieszanie stwierdzeniem, że święto Jej narodzin przypada tak naprawdę nie 8 września, jak obchodzi je Kościół, ale 5 sierpnia: w 1984 r. miała przypadać 2000. rocznica Jej przyjścia na świat; w tym dniu na ludzi miało zostać wylane morze łask. Ktoś powie, po co to zamieszanie? Wiadomo, że dni liturgicznych wspomnień odwołują się do symbolicznych dat; biograficzna faktografia w życiu świętych nie ma dla Boga (a w konsekwencji dla Kościoła) żadnego znaczenia. To ludzie przywiązują się do dat, by interpretować je pseudonaukową astrologią, by szukać zapisanego w gwiazdach przeznaczenia. To, czy Maryja urodziła się w tym czy innym dniu nie odgrywa jakiejkolwiek roli. W niebie nie obchodzi się ziemskich urodzin. Chyba ten dzień nie jest szczególnym dniem łaski dla nas. Dlaczego więc Matka Boża miałaby wspominać swój dies natalis? Nie wiemy. Podobnie jak nie znamy odpowiedzi na wiele innych drobnych pytań. Łatwo je znaleźć w objawieniu, które na dzień dzisiejszy liczy sobie 372 orędzia. Może niektóre z zarzutów należy kierować nie do Matki Najświętszej, ale do wizjonerów, którzy niedokładnie przekazali treść słów Maryi? Znamy podobny przypadek. W ostatnim objawieniu w Fatimie Matka Boża miała powiedzieć: „Wojna dziś się skończy”. Nie powiedziała tego. To było nieświadome przekłamanie małej wizjonerki Łucji dos Santos, urzeczonej spotkaniem z Niebieską Matką…
Odpowiedź w gestii Kościoła
Wielu pyta, czy te objawienia są prawdziwe. Nikt z nas nie może dać na to pytanie wiążącej odpowiedzi, bo może ona paść jedynie z ust Kościoła. A Kościół milczy, czasem tylko wypowie szeptem parę słów, które zdają się wstępnie akceptować to, co dzieje się wśród wzgórz Hercegowiny. Kościół ogłosił już Medjugorie miejscem kultu i formalnie zezwolił na pielgrzymki do tego miejsca. Jednak jak na razie nie możemy oczekiwać od niego formalnej odpowiedzi. Dopóki objawienia w Medjugorie będą trwały, dopóty Kościół będzie tylko stojącym obok uważnym obserwatorem.
źródło: Wincenty Łaszewski ŚWIAT MARYJNYCH OBJAWIEŃ 100 spotkań z nadprzyrodzonością Duchowy przewodnik po objawieniach Matki Bożej
Media
Linki
Krizevac, Medjugorje – zimowa panorama
Polska strona o Medjugorije: http://www.centrummedjugorje.pl